O spektaklu:
Ona jest prawniczką, on drobnym przestępcą z torbą wypełnioną gotówką. Ona jest zupełnie poza jego ligą, on kompletnie nie jest w jej typie. Bob i Helena. Helena i Bob. Spotykają się w pubie w deszczową noc świętojańską. Idealny wstęp do zabawnej muzycznej komedii romantycznej. Do tego inteligentny humor, błyskotliwe dialogi i niebanalne piosenki. Jednak historia Heleny (Natalia Stachyra) i Boba (Mateusz Król) to także opowieść o dwójce trzydziestoparolatków, którzy mają dość życia, złamane serca i absolutny brak nadziei na przyszłość. I chociaż nie mają pojęcia, jak się z tego wyplątać, jedno jest pewne: czasem warto spróbować i dać sobie jeszcze jedną szansę.
O pracy nad „Szaleństwem nocy letniej” opowiada reżyserka Ewa Konstancja Bułhak:
- Dlaczego „Midsummer” ?
Dlatego, że o miłości, czułości, o ludziach. Historia opowiadana z wielkim humorem, ale pomiędzy śmiechem, zdarzają się łzy. Refleksja, że ta chwila nigdy już nie wróci, więc może warto powiedzieć kocham, by później nie żałować, że straciliśmy coś bezpowrotnie. „Szaleństwo nocy letniej” to też muzyka. Muzyka, o którą niestety coraz trudniej… Taka, która wpada w ucho, zabierasz ją ze sobą, nucisz i zostaje na długo.