W tym wypadku tytuł sztuki ma znaczenie. Szczerze powiedziawszy, od lat nikt nie zaproponował wielkiemu aktorowi roli na miarę jego talentu. Jest to zatem powrót niespodziewany, ale jakże oczekiwany. Zwłaszcza, że premierę, z powodu pandemii, przekładano kilkukrotnie. Wreszcie, tuż przed Sylwestrem, Daniel Olbrychski świętował 60-lecie (tak, tak) debiutu. Należy życzyć każdemu artyście, by przy okazji takiego jubileuszu był w podobnej formie. 76-letni aktor jest na scenie dwie godziny i ani na moment nie ustępuje pola, młodszemu o ćwierć wieku, Tomaszowi Karolakowi. A przecież to gigantyczny wysiłek, bo grają tylko oni dwaj.