Zadara we wrocławskim Teatrze Współczesnym wystawił przed rokiem „Kartotekę” Tadeusza Różewicza. Poeta w swym debiutanckim utworze scenicznym zdekonstruował dramat. Reżyser Zadara– utożsamiając się z autorskim zamysłem – zdekonstruował teatr.
Aktorzy wypowiadają swoje kwestie i przemykają wśród stojących, siedzących lub przemieszczających się widzów, czyniąc ich współuczestnikami widowiska. Ścisłe przypisanie ról nie istnieje. Bohatera gra zarówno doświadczony zawodowo i wiekowo Jan Peszek, jak i młodziutki Szymon Czacki.
Przedstawienie jest szalone, żywiołowe, kipiące energią młodości. Cały zespół gra jak uskrzydlony. Widowisko, w którym reżyser nie skreślił ani jednej kwestii, zdaje się dopiero teraz odkrywać wszystkie dramatyczne możliwości tekstu i jego moc: zdystansowany, ironiczny sens bolesnych wyznań kolejnych „straconych pokoleń”. To jedno z najważniejszych przedstawień w przemyślany sposób ukazujących aktualny stan polskiego ducha. Inaczej w łotewskim spektaklu z Dailes Teätris z Rygi. Reżyser Gatis Šmits wystawił – i na swój sposób także zdekonstruował – sztukę „Noże w kurach”, debiutancki utwór Szkota Davida Harrowera.
Šmits mocno okroił tekst. Z wewnętrznej walki o niezależność młodej wiejskiej kobiety wplątanej między małżeństwo z apodyktycznym mężem a kochankiem, pozostawił jedynie wizualnie wysmakowane, choć zimne, sceny. Bohaterka zatraca granice między realnością świata a projekcjami marzeń. Tak zdekonstruowany dramat odebrałem jako zbyt daleko idące uproszczenie.
Z dwóch aspektów twórczych interwencji w tekst kibicuję drodze przyjętej przez Zadarę w „Kartotece”.