Perceval, wypatrzony i sprowadzony przez nieocenioną Krystynę Messner, od pierwszej pokazywanej u nas premiery budzi niezwykłe zainteresowanie.
Najsłynniejszy flamandzki współczesny twórca teatralny, obdarzony niebywałym poczuciem realizmu, w swych spektaklach odrzuca wszelką tradycję wystawiania tekstu. Czyta go poprzez dzisiejszego człowieka, bardzo specyficznie podchodzi też do problemu scenografii. Jest ona zawsze prostym znakiem. Nigdy nie oddaje klimatów epoki, w której powstał utwór. U niego spektakle dzieją się poza czasem.
Ostatnio mogliśmy się o tym przekonać oglądając na łódzkim festiwalu Nowa Klasyka Europy opowieść o Płatonowie. Rozgrywała się na szarej pustej scenie, jedynym elementem scenografii były biegnące na ukos tory ustawione na podkładach z książek. Po nich, jak po drezynie, poruszał się siedzący przy fortepianie muzyk. Na pierwszym planie grupa postaci we współczesnych strojach wypowiadał kwestie zwrócona do publiczności. W trakcie spektaklu muzyczna drezyna przemieszczała się niepostrzeżenie aż do tragicznego końca opowieści.
Perceval potrafi zaskakiwać. Przed laty przygotował niemal 12-godzinne przedstawienie, „Schlachten" czyli „Zarżnąć", w którym zgromadził wszystkie najbardziej krwawe sceny z dramatów Szekspira. A potem stworzył „Sen o jesieni" pełen finezji, delikatny jak koronka, spektakl o poszukiwaniu miłości. Wkrótce przygotowuje się do realizacji „Blaszanego bębenka".
Polscy widzowie mogą mieć sporą satysfakcję, że Perceval, często podkreśla, jak wielką rolę w jego twórczości odegrały spektakle Tadeusza Kantora oraz lektura jego pism. To pod ich wpływem słynny Flamandczyk porzucił – jak pisano – granie ról pięknych szekspirowskich książąt i zajął się tematami, na których skupiał się teatr śmierci Kantora. Do tego dochodził problem utraty władzy, miłości, samotności i okrucieństwa.