Reklama

"Idiota" w Teatrze Narodowym: Chrystus czy Antychryst

„Idiota" Dostojewskiego w Teatrze Narodowym konfrontuje ewangeliczne wartości ze światem pieniądza.

Aktualizacja: 09.02.2017 18:46 Publikacja: 08.02.2017 18:14

Foto: Archiwum Artystyczne Teatru Narodowego

Powracający z kuracji w Szwajcarii książę Myszkin, człowiek prostoduszny, wręcz naiwny, obejmuje spadek w Rosji. I trafia do materialistycznego piekła na krawędzi chaosu z emocjonalnie rozchwianymi ludźmi.

– Jeśli „Zbrodnia i kara" miała mieć drugą część opowiadającą o nawróceniu zbuntowanego studenta-zabójcy Raskolnikowa, to „Idiota" jest w pewnym sensie tą drugą częścią – mówi „Rzeczpospolitej" Paweł Tomaszewski, który gra księcia Myszkina.

– Oczywiście opowiadamy historię Nastazji, Myszkina i Rogożyna, tego przeklętego miłosnego trójkąta – twierdzi reżyser Paweł Miśkiewicz. – Ale tekst jest naszpikowany zmaganiami intelektualnymi i religijnymi, które nie mają charakteru dynamicznych zdarzeń, a są, w moim przekonaniu, bardziej istotne niż to, kto kogo kocha i czy Nastazja jest teraz z Myszkinem czy z Rogożynem.

Reżyser stara się pokazać grupę ludzi splecionych upiornym układem erotyczno-emocjonalno-handlowym.

– Jak na giełdzie, bierzemy udział w ruletce, obstawiamy nasze losy, próbując zagwarantować sobie szczęście – mówi reżyser. – Pieniądze rozumiemy metaforycznie jako zabezpieczenie, zapanowanie nad własnym lękiem, niespełnieniem.

Reklama
Reklama

Myszkin zadaje bohaterom podstawowe pytania: Co robisz? Dlaczego? Po co?

– Tak, to są pytania kretyna, kompletnie nierespektujące „doświadczenia życiowego", bo zawsze umiemy znaleźć tysiące powodów dla naszych, nie zawsze godnych, postępków – dodaje Paweł Miśkiewicz.

Paweł Tomaszewski tak mówi o roli Myszkina: – Pomysł na postać, która jest zarazem wcieleniem Chrystusa i Antychrysta, nie został zrealizowany do końca. Powiedzieć, że Myszkin jest Chrystusem, to za mało, choć wykonuje chrystusowe gesty. Z kolei uznać go za Antychrysta to zbyt wiele, choć deleguje inne postaci do czynów, za które nie chce brać odpowiedzialności, i pozornie nie jest obciążony winą.

Jednocześnie aktor podkreśla, że Chrystus w gniewie wywracał stoły w świątyni, spotykał się ze złodziejami.

– Dlatego dążę do tego, żeby jak najwięcej barw wydobyć z księcia – kontynuuje Tomaszewski. – Ma być szczery, ale dotkliwy i zaskakujący. Drugą część spektaklu nazwałbym „Schorowana głowa epileptyka". Doznania Myszkina podczas epilepsji narrator opisuje jako mistyczne, wspaniałe, a jednak niemożliwe do wytrzymania dłużej niż jedną sekundę – tak jak totalny orgazm albo doświadczenie narkotyczne. Jednocześnie epilepsja daje usprawiedliwienie, jakie łączy się z chorobą. Bo przecież Myszkin jest człowiekiem przegranym.

Jak mówi Paweł Tomaszewski, pierwsza część może zaspokoić głód tych widzów, którzy czytali powieść, a czyta się ją jednym tchem.

Reklama
Reklama

– Podchodziłem do lektury „Idioty" może sześć razy, z czego połowa tych prób przypadła na czas, kiedy nie wiedziałem jeszcze, że zagram księcia Myszkina – zauważa aktor. – Przerywałem czytanie zazwyczaj po scenie u Nastazji Filipownej, gdy wrzuca do kominka pieniądze, za które miała być kupiona. Potem narracja się rwie, rozmywa i poza takimi wyjątkami, jak m.in. scena z trupem Nastazji Filipownej, robi się nudno. Wiele tłumaczy fakt, że Dostojewski pisał powieść do gazety, w odcinkach, na czas.

Dlatego z drugiej części wybrane zostały najmocniejsze motywy, a adaptacja została uzupełniona o fragmenty innych tekstów, głównie Dostojewskiego, ale także z prac Mikołaja Bierdiajewa i Mikołaja Fiodorowa.

– Generalnie nasz Myszkin jest tożsamy z literackim oryginałem – dodaje aktor. – To nie będzie spektakl pod hasłem „drogi widzu, zorientuj się, skąd jest ten cytat". Nie bawimy się w literackie puzzle.

Całość organizuje zaproponowana na urodzinach Nastazji gra towarzyska, podczas której trzeba opowiedzieć o swoim najbardziej podłym uczynku.

– Polega na tym, by przestać udawać i być bezwzględnie szczerym – wyjaśnia Paweł Miśkiewicz.

Reżyser debiutował w Starym Teatrze w inscenizacji „Braci Karamazow" Krystiana Lupy w 1990 roku w roli Aloszy, grał ją też w słynnym wznowieniu z 1999 roku, zaś wcześniej w dyplomie PWST.

Reklama
Reklama

– To było jedno z najsilniejszych moich doświadczeń teatralnych, prawie cała moja kariera aktorska to granie tej jednej roli: dziesięć lat bycia Aloszą – wspomina. – Nie myślałem nigdy, by wracać jako reżyser do Dostojewskiego. Ale kiedy przyjechałem do Warszawy objąć dyrekcję Dramatycznego w 2008 roku, czułem się tutaj jak Myszkin w Petersburgu, jak naiwny „idiota" . To było cielęce pójście pod nóż, próba zrealizowania marzycielskiego projektu bez stosowania żadnej strategii, wbrew ograniczeniom finansowym. Sądziliśmy, że jak będziemy bezkompromisowi, zostanie to docenione. I ostatecznie tak się stało, ale późno, kiedy wyjeżdżałem z Warszawy. Pomyślałem wtedy: „Właśnie wykonałeś pracę idioty". Tak Dostojewski, poprzez tytuł, do mnie powrócił.

W spektaklu grają m.in. Wiktoria Gorodeckaja, Dominika Kluźniak, Jan Frycz, Mariusz Benoit, Mariusz Bonaszewski. Premiera 11 lutego.

Teatr
Nie żyje Piotr Cieplak, reżyser m. in. „Nart Ojca Świętego" Jerzego Pilcha
Teatr
Florentina Holzinger na początek Festiwalu Boska Komedia w Krakowie
Teatr
Michał Merczyński: nowy spektakl Warlikowskiego i debiut Komasy w Nowym Teatrze
Teatr
Sowieci i naziści w litewskich „Dziadach" Skrzywanka w Kownie, gdzie powstały
Materiał Promocyjny
Startupy poszukiwane — dołącz do Platform startowych w Polsce Wschodniej i zyskaj nowe możliwości!
Teatr
Teatr Wielki, który nie stał się cerkwią
Materiał Promocyjny
Jak rozwiązać problem rosnącej góry ubrań
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama
Reklama