[b]Rz: Kiedy po raz pierwszy pomyślał pan o stworzeniu formacji?[/b]
[b]Antoni Czyżyk:[/b] W połowie lat 90. Miałem świetnych tancerzy w Elbląskim Klubie Tańca „Jantar”. Klub stawał się jednym z najlepszych w Polsce. To był fenomen. Byłem człowiekiem znikąd. Owszem, miałem wieloletnie doświadczenie w tańcu ludowym, ale towarzyskiego uczyłem się razem z młodzieżą. Z przyjacielem Jerzym Miotkiem, ówczesnym wiceprezesem Polskiego Towarzystwa Tanecznego, wymyśliliśmy, że stworzymy zespół formacyjny.
[b]Jakie były początki?[/b]
To była pierwsza formacja w Polsce tańcząca standard. Owszem, wielkie sukcesy odnosiła grupa Mirage Olsztyn, ale w łacinie. My postawiliśmy sobie ambitny cel, że zdobędziemy mistrzostwo Polski. Okazało się jednak, że nic nie wiedzieliśmy o budowaniu formacji. Poprosiliśmy więc o pomoc trenerkę z Mołdawii, Swietłanę Gozun. Zdobyła ze swym zespołem medale mistrzostw świata i Europy. Wydawało nam się wtedy, że tanecznie i kondycyjnie tak świetnie sobie radzimy, że pod jej okiem wystarczą trzy – cztery dni treningów. Rzeczywistość niestety okazała się bardziej brutalna. Treningi po osiem – dziesięć godzin, sposób prowadzenia zajęć ostry, bardzo stanowczy. Moi tancerze nie byli do tego przyzwyczajeni. Obtarte stopy, ciągłe nerwy, łzy tancerek. Wychodziłem z sali, bo nie mogłem na to patrzeć. Na dodatek spadło na mnie wiele rzeczy logistycznych – stroje, muzyka, wyjazdy na turnieje. Momentami to wszystko przytłaczało.
[b]W 1995 roku po raz pierwszy wystąpiliście na mistrzostwach Polski.[/b]