Reklama

Miłość i obłęd, czyli ulubione tematy Borisa Ejfmana

Rosjanin od lat stosuje te same pomysły, a jednak nie nuży. Wręcz przeciwnie, „Rodin" to jeden z lepszych jego spektakli

Aktualizacja: 24.09.2012 08:40 Publikacja: 24.09.2012 08:35

Miłość i obłęd, czyli ulubione tematy Borisa Ejfmana

Foto: materiały prasowe

Oto tajemnica niezmiennego powodzenia w świecie sanktpetersburskiego Teatru Baletu Borisa Ejfmana. Daje publiczności to, co lubi, zna i czego oczekuje. Czyni to wszakże w taki sposób, że widz nie ma wrażenia, iż ogląda jedynie powtórki. Ostatnia premiera choreografa, z którą rozpoczął podróż po Polsce, jest tego najlepszym dowodem.

Ileż w „Rodinie" jest elementów wielokrotnie przez Ejfmana użytych: taniec obłąkanych znamy z „Braci Karamazow", stół to od „Czajkowskiego" zawsze ważny rekwizyt, wielkie płachty tkanin pięknie zagrały w „Rosyjskim Hamlecie"... A i sama historia, o której opowiada nowy spektakl, powtarza znane wątki.

Francuski rzeźbiarz August Rodin to przecież kolejny bohater Ejfmana uwikłany w wyniszczające związki, od których nie może, ale i nie chce się uwolnić. To artysta – niczym Czajkowski – płacący wielką cenę za swą twórczość. Kochanka Rodina, Camille Claudel, była zaś kobietą kruchą i delikatną jak „Czerwona Giselle". Okrutny świat wpędził obie w szaleństwo.

Tworząc widowiska o podobnych tematach, Boris Ejfman jednak się nie powtarza. Potrafi wciągnąć widza w swój świat, dlatego że jego spektakle mają niesłychaną temperaturę emocjonalną. Ich dramatyzm wynika zaś nie tyle z tempa przedstawianych zdarzeń, ile z intensywności przeżyć bohaterów, które on potrafi wspaniale przekazać tańcem. A „Rodina" należy zapisać do najlepszych prac Ejfmana, gdyż do wypróbowanych chwytów dodał nowe, choćby piękne sceny, w których z bezkształtnych ciał tancerzy jak z gliny Rodin i Claudel formują rzeźby.

Spektakl potwierdza, że rosyjski choreograf pozostaje wierny swojemu oryginalnemu stylowi, ale obserwuje też to, co dzieje się w świecie tańca. Claudel w szpitalu dla psychicznie chorych nie przypomina romantycznej postaci z klasycznego baletu, wzbudza litość niczym obłąkana Giselle w uwspółcześnionej interpretacji Matsa Eka. A w abstrakcyjnych kompozycjach rzeźbiarskich widać inspiracje choreograficznymi poszukiwaniami Sashy Waltz.

Reklama
Reklama

„Rodin" to widowisko dynamiczne, w porywający sposób wykonane przez zespół i trójkę świetnych solistów: Olega Gabyszewa (Rodin), Ljubow Andrejewą (Camille), Ninę Zmiewiec (Rose, żona Rodina). A jednak pozostaje po nim pytanie: dokąd teraz pójdzie Boris Ejfman? Zrobił spektakl wyjątkowo kameralny, w którym olśniewające sceny zbiorowe stanowią dodatek, daninę dla gustów masowej widowni. Tym razem u Ejfmana więcej jest teatru niż baletu. Czyżby to zapowiedź zmian?

Oto tajemnica niezmiennego powodzenia w świecie sanktpetersburskiego Teatru Baletu Borisa Ejfmana. Daje publiczności to, co lubi, zna i czego oczekuje. Czyni to wszakże w taki sposób, że widz nie ma wrażenia, iż ogląda jedynie powtórki. Ostatnia premiera choreografa, z którą rozpoczął podróż po Polsce, jest tego najlepszym dowodem.

Ileż w „Rodinie" jest elementów wielokrotnie przez Ejfmana użytych: taniec obłąkanych znamy z „Braci Karamazow", stół to od „Czajkowskiego" zawsze ważny rekwizyt, wielkie płachty tkanin pięknie zagrały w „Rosyjskim Hamlecie"... A i sama historia, o której opowiada nowy spektakl, powtarza znane wątki.

Reklama
Taniec
„Prometeusz” żegna dyrektora Waldemara Dąbrowskiego
Materiał Promocyjny
Bank Pekao uczy cyberodporności
Taniec
Trzy nosy Pinokia. Premiera Polskiego Baletu Narodowego
Taniec
Josephine Baker: "zdegenerowana" artystka w spódniczce z bananów
Taniec
Agata Siniarska zatańczy na festiwalu w Berlinie
Materiał Promocyjny
Stacje ładowania dla ciężarówek pilnie potrzebne
Taniec
Taneczne święto Indii
Materiał Promocyjny
Transformacja energetyczna: Były pytania, czas na odpowiedzi
Reklama
Reklama