Podpisy pod umową koalicyjną Bloku Julii Tymoszenko i prezydenckiego bloku Nasza Ukraina-Ludowa Samoobrona złożyło 227 deputowanych (wymagana większość wynosiła 226). Zdaniem ekspertów to za mało, by przywódcy obozu pomarańczowych mogli świętować zwycięstwo i skutecznie rządzić. – Nikt nie ma pewności, czy koalicja przetrwa. Julia Tymoszenko, nawet jeśli zostanie premierem, nie będzie się czuła pewnie – mówi „Rz” kijowski politolog Wadym Karasiow.
Głosowanie nad kandydaturą Julii Tymoszenko na stanowisko szefa rządu zaplanowano na najbliższy wtorek. Wątpliwości, czy otrzyma poparcie, mają nawet ludzie z jej otoczenia. – Mogą się znaleźć tacy, którzy zechcą odwołać swoje podpisy pod porozumieniem koalicyjnym. Presja jest ogromna – ostrzegł Josyf Wińsky, deputowany BJuTy.
Posłowie Naszej Ukrainy zapewniają, że poprą kandydaturę Tymoszenko. – Nie jestem jej zwolennikiem, ale trzeba dać jej szansę. Awantury polityczne nikomu nie służą – powiedział „Rz” Stepan Chmara, były radziecki dysydent. Chmara nie ma innego wyjścia. Wiktor Juszczenko, honorowy przywódca Naszej Ukrainy, zaapelował do wszystkich deputowanych swego bloku o złożenie podpisów pod umową koalicyjną i poparcie „żelaznej Julii”. Prezydent postawił jednak warunek: przewodniczącym Rady Najwyższej ma być Arsenij Jaceniuk, p.o. ministra spraw zagranicznych. – Jeśli ludzie Tymoszenko nie zaakceptują tych zaleceń, ona może mieć kłopoty – twierdzi Wadym Karasiow.
Julia Tymoszenko jest pewna zwycięstwa. Obiecuje, że jej rząd będzie gabinetem fachowców.
– W moim rządzie nie będzie złodziei, skorumpowanych biznesmenów ani kryminalistów. Powołamy gabinet, który będzie w stanie przeprowadzić głęboką reformę państwa – przekonywała w kuluarach gmachu Rady Najwyższej przy ulicy Hruszewskiego. Była premier (pełniła ten urząd w 2005 r.) obiecuje stanowisko wicepremiera opozycyjnej Partii Regionów Wiktora Janukowycza. Pod warunkiem że ta poprze ustawę o opozycji. Kolejna ustawa, którą chce przeforsować „żelazna Julia”, dotyczy zakazu zmiany barw politycznych podczas trwania kadencji parlamentu. Złamanie prawa groziłoby pozbawianiem mandatu.