W Berlinie nikt nie ukrywa, że Niemcy nie mają nic nowego do zaproponowania w trzech najważniejszych dla Polski sprawach: niemieckich roszczeń, Centrum przeciwko Wypędzeniom i gazociągu północnego. „Mam nadzieję, że polski rząd raz jeszcze przeanalizuje naszą propozycję budowy odnogi gazociągu do Polski” – stwierdziła Gesine Schwan, pełnomocnik niemieckiego rządu ds. polskich, w „Berliner Zeitung”. Z konkretami owej niemieckiej oferty u szefa resortu gospodarki Michaela Glosa zapozna się towarzyszący Tuskowi wicepremier Waldemar Pawlak. – Propozycję, by wybudować łącznik między polskim i niemieckim systemem gazociągów, można traktować tylko jako wyjście awaryjne – uważa Andrzej Lipko, prezes PGNiG w latach 1998 – 2001. Jego zdaniem takie połączenie daje możliwość szybkiego zorganizowania transportu gazu, gdyby wstrzymany został przesył którymś z rurociągów na wschodniej granicy. – Ale to nie jest rozwiązanie problemu dywersyfikacji dostaw gazu do naszego kraju – dodał.
Do tej pory polskie władze konsekwentnie odrzucały tę ofertę. Podczas wizyty w Rzymie w zeszłym tygodniu Tusk mówił, że „na pewno można znaleźć rozwiązanie tańsze i bezpieczniejsze” z punktu widzenia UE. Niemcy będą mieli też kłopoty z przekonaniem polskiego premiera do koncepcji widocznego znaku upamiętniającego historię przymusowych przesiedleń. Ma to osobiście zrobić kanclerz Angela Merkel. Szef polskiego rządu ma jednak inną wizję tego przedsięwzięcia. – Będę chciał zaprezentować ideę utworzenia placówki muzealnej, badawczej, historycznej, która zajęłaby się wszystkimi aspektami II wojny światowej, a nie tylko jednym wycinkiem, który budzi kontrowersje – mówił wczoraj. Zdaniem Donalda Tuska kanclerz szybko zrozumie, że nie ma lepszego miejsca na takie muzeum od Gdańska.
– Niemiecki rząd nie zrezygnuje z projektu widocznego znaku – ostrzega rzecznik rządu Thomas Steg. Niemieckie władze wierzą, że przedstawiciele Polski dołączą do rady naukowej znaku. Dzięki temu mogliby wywierać wpływ na działalność placówki.
Polski premier nie może też na razie liczyć na ustępstwa w sprawie roszczeń Powiernictwa Pruskiego. Niemcy nie chcą przyjąć na siebie finansowej odpowiedzialności za ewentualne skutki roszczeń.Zdaniem Corneliusa Ochmanna z fundacji Bertelsmanna nikt w Niemczech nie oczekuje żadnych konkretnych ustaleń w czasie pierwszej wizyty Tuska w Berlinie. – Polski rząd musi mieć czas na podjęcie decyzji – twierdzi politolog. Berlin proponuje w tym celu wznowienie kontaktów na wszystkich płaszczyznach, począwszy od wymiany młodzieżowej po reaktywowanie regularnych konsultacji międzyrządowych.