Wiceszef Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji Błażej Poboży w programie #RZECZoPOLITYCE został zapytany, czego można się spodziewać jeśli chodzi o rozwój epidemii koronowiarusa w Polsce. - Codziennie w kancelarii prezesa rady ministrów odbywają się spotkania zespołu zarządzania kryzysowego w związku z tą sprawą. Na razie, we wsparciu wszystkich służb udaje się rządowi realizować założony wariant: wyprzedzać różne sytuacje w oparciu o doświadczenie innych państw, które, jeśli chodzi o skalę epidemii, są w dużo trudniejszym położeniu - powiedział. - Zarówno liczba przypadków koronawirusa, jak i liczba osób hospitalizowanych oraz objętych kwarantanną pozwala sądzić, że liczba zachorowań będzie się zwiększała. Natomiast postęp i przyrastanie przypadków zarażenia będzie mniejszy niż w krajach zachodnich. To konsekwencje odpowiedniej zapobiegliwości naszego rządu i decyzji, które zostały podjęte z odpowiednim wyprzedzeniem - dodał.
Jak podkreślił Poboży, „przykre jest, że mimo tego, że kilka dni temu, choćby w momencie przyjęcia specustawy, wydawało się, że cały polski parlament i klasa polityczna mówi jednym głosem, widać, że kontekst kampanii wyborczej sprawia, że część polityków opozycji pozwala sobie na wypowiedzi eskalujące niepotrzebną, społeczną emocję”. - Tak naprawdę to działania rządu są profesjonalne. Mają charakter dwutorowy. Z jednej strony jest to aktywność, którą prowadzi ministerstwo zdrowia. Myślę, że nawet w badaniach opinii będzie to wyraźna i znacząca rola ministra Szumowskiego. Wspiera go także Główny Inspektorat Sanitarny i minister Pinkas. Zarówno od strony komunikacyjnej, jak i przygotowawczej cały czas płyną dobre informacje i przede wszystkim pełna wiedza dla obywateli - stwierdził Poboży. - Ze strony naszego resortu, MSWiA, decyzja o wprowadzeniu punktów kontroli sanitarnej na wszystkich granicach Polski. Początkowo wprowadziliśmy je tam, skąd szło największe zagrożenie. Proszę zwrócić uwagę, że większość przypadków koronawirusa w Polsce to były przypadki, które zostały „przywiezione" z Niemiec. Wprowadzenie punktów sanitarnych na granicy niemieckiej i czeskiej. Od wczoraj są one także na granicach zewnętrznych Unii Europejskiej, czyli na naszej wschodniej granicy. Tam kontrolowany jest pełny ruch, niezależnie od tego jakim pojazdem na teren Polski wjeżdża obywatel - podkreślił.
Opóźnienia
Wiceszef MSWiA odpowiedział także na pytanie dotyczące opóźnień związanych z epidemią koronawirusa. - Opóźnienia są duże także z tego względu, że zmniejszył się ruch na granicach. Mówi o tym zarówno branża turystyczna, jak i przewoźnicy, którzy w sposób ciągły prowadzą komunikację. Na tych wszystkich punktach kontroli, oprócz tego, że dokonywany jest pomiar temperatury, wszyscy współpasażerowie pojazdów wypełniają karty lokalizacyjne - powiedział. Jak zaznaczył polityk, są one ważne dlatego, że najważniejsze w przypadku tego rodzaju epidemii jest przerwanie łańcucha epidemiologicznego. - Jeżeli u kogoś zostaną wykryte objawy, nawet już po przyjeździe do kraju, to mając taką kartę lokalizacyjną z momentu przekraczania granicy, wiemy, w którym momencie, z kim, w jakim pojeździe i o której godzinie tę granicę przekroczył. Mamy pełne dane do wszystkich jego współpasażerów i jesteśmy w stanie bardzo szybko ich namierzyć i objąć kwarantanną. To jest najważniejsza sprawa, żeby przerwać ten łańcuch. W Polsce na razie nie mamy do czynienia z przyrostem liczby zachorowań, tak jak według tych wykładni matematycznych - stwierdził.
Za mało wykonywanych testów?
Poboży odniósł się także do opinii opozycji, która twierdzi, że w Polsce wykonywanych jest za mało testów na koronawirusa. - To jest nieodpowiedzialna narracja. Testy w Polsce są przeprowadzane zgodnie ze standardami WHO. Liczba osób, które są w Polsce hospitalizowane, objęte kwarantanną, w stosunku do liczby przeprowadzonych testów, jest odpowiednia. Jest to przykład działania nieodpowiedzialnego politycznie, happeningu w stylu marszałka Grodzkiego, który najpierw w momencie szczytowej epidemii zdecydował się na wyjazd, nie samodzielny, bo chociażby w towarzystwie ochraniających go funkcjonariuszy, a następnie poddaje się, jak rozumiem na izbie przyjęć, badaniu i tworzy z tego jakiś happening. Sytuacja jest poważna - ocenił. - Jeżeli nie występują objawy, nie mieliśmy kontaktu z osobą, która przyjechała z terenu objętego epidemią, nie mamy gorączki, to chodzenie na izbę przyjęć nie jest dobrym i wskazanym ruchem. Proponuję słuchać komunikatów GIS, ministerstwa zdrowia, reagować na komunikaty strony rządowej. I nie podejmować działań niepotrzebnych - dodał.