Senat nie udzielił rządowi wotum zaufania. Przeciwko Prodiemu głosowało 161 senatorów. Za było 156. Premier natychmiast złożył rezygnację na ręce prezydenta Giorgio Napolitano. Dziś prezydent rozpocznie konsultacje z przewodniczącymi obu izb parlamentu.
– Prodi podjął walkę, bo nie miał nic do stracenia – mówił Franco Pavoncello, politolog z Uniwersytetu Johna Cabota w Rzymie. Porażka rządu Prodiego może oznaczać przedterminowe wybory i powrót do władzy Silvio Berlusconiego, który przegrał wybory w 2006 roku.
Jeszcze w środę prezydent namawiał premiera, aby podał się do dymisji przed głosowaniem. Dzięki temu miałby możliwość stworzenia rządu tymczasowego, który przed kolejnymi wyborami wprowadziłby nowy system głosowania preferujący duże ugrupowania. Miałoby to zapobiec kryzysom podobnym do obecnego.
Teraz w parlamencie zasiada ponad 30 partii, z czego aż dziewięć weszło do rządu. Do wywołania kryzysu wystarczyło wyjście z koalicji niewielkiej katolickiej partii P-UDEUR, która w ostatnich wyborach zdobyła zaledwie 1,4 proc. głosów. Bez jej trzech senatorów Prodi utracił jednomandatową większość w Senacie.
Wczoraj w południe otoczenie premiera ujawniło, że Prodi mimo wszystko zaryzykuje głosowanie nad wotum zaufania. Nawet jego przeciwnicy polityczni byli pod wrażeniem. – Przegra, ale polegnie jak prawdziwy żołnierz, walcząc do końca – mówił senator Roberto Calderoli z opozycyjnej Ligi Północnej.