Premier Wielkiej Brytanii Boris Johnson powiedział, że jego ulubionym bohaterem filmowym jest burmistrz z filmu „Szczęki”, który nie poddawał się histerii i nie zamknął plaż, mimo że rekin pożerał jego elektorat. Gdy kraje europejskie zmykają szkoły, urzędy, odwołują imprezy sportowe i koncerty, Johnson nie robi nic. Pozostawił Wielką Brytanię otwartą ponieważ jego zdaniem histeryczne zamykanie szkół nie powstrzyma epidemii, a narażenie dużej części populacji pomoże zbudować odporność i ograniczyć przyszłe infekcje. Johnson powiedział w czwartek, że prawdziwa liczba osób zakażonych w kraju może wynosić nawet 10 000.
Myśleniem Borisa Johnsona kieruje pojęcie odporności stadnej. Jest to forma pośredniej ochrony, która występuje gdy znaczna część populacji staje się odporna na infekcję. Ma to, na przykład, miejsce w sytuacji masowego szczepienia na odrę. Chodzi o to, że gdy duża liczba dzieci jest zaszczepiona, maleje szansa, że osoby niezaszczepione zachorują. Wynika to z tego, że zostaje przerwany łańcuch infekcji, co zatrzymuje lub opóźnia rozprzestrzenianie się choroby. Po prostu, im więcej osób jest odpornych, tym mniejsze jest prawdopodobieństwo, że osoby pozbawione odporności spotkają chorego.
Brytyjscy doradcy opierają się również na bardziej kontrowersyjnej teorii. Uważają, że narażenie dużej części populacji na działanie koronawirusa mogłoby pomóc ludziom rozwinąć odporność i postawić Wielką Brytanię w lepszej pozycji do obrony przed atakiem wirusa następnej zimy. Tyle, że jako taktyka walki z pandemią, na którą nie ma szczepionki, rozwiązanie to wydaje się co najmniej niepokojące. Według Sir Patricka Vallance'a, głównego doradcy naukowego brytyjskiego rządu, aby osiągnąć odporność stadną, musiałoby zachorować i stać się odpornymi ponad 70% mieszkańców. Rząd zakłada, że zachoruje 80% populacji.
- Obawiam się, że tworzenie planów, które zakładają, że tak duża część populacji zostanie zakażona (i miejmy nadzieję, wyzdrowieje i uodporni się), może nie być najlepszym, co możemy zrobić - powiedział w The Guardian Martin Hibberd, profesor London School of Hygiene & Tropical Medicine. Naukowcy obawiają się, że odporność stadna może nie trwać zbyt długo. Nie wiadomo też, czy, tak jak w przypadku grypy sezonowej, nie pojawią się nowe szczepy wirusa, które przełamią odporność organizmów. Zresztą, pojawiają się też coraz częstsze doniesienia o powtórnym zachorowaniu osób wyleczonych na COVID-19.
Pomysł podzielił naukowców. Jedni są sceptyczni, drudzy uważają uważają metodę za znakomitą.