W Izraelu bardzo popularna jest obecnie następująca anegdota: „Kto właściwie rządzi w tym kraju? Kiedyś mówiło się, że dziennikarze, potem, że armia, jeszcze później, że związki zawodowe. Dziś sprawa jest jasna. Izraelem rządzi emerytowany sędzia Eljahu Winograd”.
W rękach tego niepozornego, 82-letniego urzędnika znajduje się nie tylko los obecnego rządu, ale być może również los bliskowschodniego procesu pokojowego. Wszystko rozstrzygnie się dzisiaj, gdy opublikowany zostanie ostateczny raport kierowanej przez niego komisji na temat przyczyn porażki poniesionej w wojnie z Hezbollahem w 2006 roku.
– Na pewno nie znajdzie się w nim bezpośredni apel do premiera Ehuda Olmerta, aby podał się do dymisji. Nie mamy takich kompetencji. Raport będzie jednak bardzo klarowny i izraelska opinia publiczna sama będzie mogła wyciągnąć z niego odpowiednie wnioski – powiedział „Rz” chcący zachować anonimowość urzędnik związany z komisją Winograda.
W Izraelu wszyscy, począwszy od parlamentarzystów przez dziennikarzy na rzeźnikach i śmieciarzach kończąc, od dłuższego czasu mówią tylko o raporcie. Czy premier okaże się winnym wojennej porażki? Czy Izrael czekają przyspieszone wybory?
Ehud Olmert zapewnia, że będzie rządził dalej, ale zależy to od jego koalicjanta, przywódcy Partii Pracy Ehuda Baraka. Już wcześniej zapowiedział on, że wyjdzie z koalicji, jeżeli Olmert okaże się winny. – Czy spełni tę groźbę? Rozmawiałam z kilkoma ministrami z jego partii, ale nikt nic nie wie. Barak musi się poważnie zastanowić, bo upadek rządu byłby poważnym ciosem dla procesu pokojowego – powiedziała „Rz” komentatorka dziennika „Haarec” Mazal Mualem.