Aleksander Kaszin ma 32 lata. Prawie dziesięć spędził na wózku inwalidzkim. Paraliż dolnej połowy ciała nastąpił po tym, gdy w 1998 roku konsul generalny USA we Władywostoku Douglas Kent, pędząc z ogromną prędkością przez centrum miasta, staranował swoim służbowym autem jego samochód.
Świadkowie twierdzą, że dyplomata wyglądał na nietrzeźwego i – zamiast pomóc poturbowanemu – udał się do pobliskiego klubu Nautilius. – Świetnie się bawił. Ściągał zębami bieliznę ze striptizerki – wspomina gospodarz lokalu.
Przed rosyjskim więzieniem Kenta uratował immunitet dyplomatyczny. Został odwołany z placówki i wrócił do USA, ale pracy w Departamencie Stanu nie stracił. Opuszczając Rosję, nie zaproponował swojej ofierze nawet centa.
W 2000 roku Rosjanin znalazł prawnika w Filadelfii, który zaoferował mu bezpłatną pomoc. To on zażądał 10 mln dolarów odszkodowania. Zasadność żądań potwierdziły trzy instancje sądowe. Ale odrzucił je sąd apelacyjny w San Francisco, gdyż Kenta nadal chroni immunitet.Rząd USA zaproponował Kaszinowi 100 tys. dolarów, alew środę mężczyzna odmówił ich przyjęcia. Kwota ta nie wystarczyłaby nawet na pokrycie kosztów poniesionych przed adwokata. Kaszin zapowiada, że będzie „strajkował do końca”.
– I tak już nie żyję – mówi. Mieszka z rodzicami, którzy są na emeryturze i z trudem wiążą koniec z końcem, opiekując się synem.