Rządowa agencja prasowa Xinhua podała, że w zamieszkach rannych zostało prawie 400 cywilów i ponad 240 policjantów, z czego ciężkie obrażenia odniosło około 80 osób.
Z Tybetu usunięto wszystkich zachodnich dziennikarzy. Region jest też zamknięty dla zagranicznych turystów. Do dziś, według danych oficjalnych, aresztowano już 183 uczestników manifestacji w Tybecie. Opublikowano też pochodzące z monitoringu ulicznego w Lhasie zdjęcia najbardziej poszukiwanych 21 demonstrantów.
Grupa 29 chińskich opozycjonistów wezwała władze w Pekinie do dialogu z tybetańskim przywódcą na wychodźctwie, Dalajlamą. "Mamy nadzieję, że uda się wyjaśnić wszelkie nieporozumienia między Tybetańczykami i Chińczykami" - napisali dysydenci w liście otwartym przekazanym dziennikarzom. Opozycjoniści, którym przewodzą pisarz Wang Lixiong oraz działacz Liu Xiaobo wezwali także chińskie władze do wyrażenia zgody na międzynarodowe śledztwo w sprawie wydarzeń w Tybecie.
Tymczasem chiński "Dziennik Ludowy" wezwał władze do zdławienia "tybetańskiego buntu". Apel czołowego dziennika partii komunistycznej ukazał się zaraz po tym, jak agencja Xinhua podała najnowszy bilans ofiar. "Dziennik Ludowy" w opublikowanym tekście opowiedział się za zdecydowanymi działaniami przeciwko tybetańskim secesjonistom, kierującym się, jak napisano, diabelskimi intencjami. "Wolność Tybetu jest zagrożeniem dla ładu ludowych Chin", pisze "Dziennik Ludowy".
Do tej pory chińskie media informowały, że sytuacja w Tybecie jest stabilna. Dzisiejsza publikacja chińskiego "Dziennika Ludowego" jest pierwszą, która w tak zdecydowany sposób opowiedziała się za siłowym rozwiązaniem w Tybecie.