Najlepsze hotele na Kubie były dotąd zarezerwowane dla turystów z zagranicy. Kubańczycy, zwłaszcza ciemnoskórzy, nie mieli tam prawa wstępu. Obsługa przeganiała ich bezlitośnie.
Teraz każdy będzie mógł podziwiać Hawanę z okien prestiżowego Nacionalu lub planować wakacje w kurorcie Varadero. Pod warunkiem że nie musi się utrzymać z przeciętnej kubańskiej pensji, czyli równowartości 17 dolarów na miesiąc. Tylko nielicznych uprzywilejowanych – osoby mające krewnych za granicą, pracujące w zagranicznych firmach, łapówkarzy i innych cwaniaków żerujących na kłopotach Kubańczyków z zaopatrzeniem – będzie też stać na telefony komórkowe, komputery, telewizory, odtwarzacze DVD, motorowery czy mikrofalówki, które łaskawie pozwolił kupować swym rodakom Raul Castro.
Za samą umowę na korzystanie z telefonii komórkowej trzeba będzie jednak zapłacić równowartość 120 dolarów. Za minutę połączenia na Kubie – pół dolara, z USA – trzy, z krajami Ameryki Łacińskiej – prawie pięć, z Europą – siedem. Komputera nie kupi się za mniej niż tysiąc dolarów, a Internet pozostanie dostępny tylko dla firm i instytucji oraz proreżimowych pisarzy i artystów.
Gdyby okazało się, że Kubańczycy rzucą się na specjalne sklepy oferujące dotąd zakazane dobra, zyska na tym państwo (ściągnie od obywateli dewizy przysyłane im przez bliskich) i Chiny, bo to one dostarczają na wyspę 90 procent sprzętu, który pozwolono kupować Kubańczykom.
Mimo to znoszenie absurdalnych zakazów jest krokiem w dobrym kierunku. Zwłaszcza że przed komórkami i komputerami Raul Castro zezwolił na zakup maczet, grabi, łopat i sierpów, co poprawi zaopatrzenie w artykuły rolno-spożywcze. Warto też wspomnieć o wycofaniu się z rejonizacji aptek. Możliwość zakupu leków w dowolnym miejscu znacznie ułatwi chorym życie. Raul Castro, który 24 lutego oficjalnie przejął obowiązki chorego brata, zapowiedział, że jego priorytetem będzie zaspokojenie podstawowych potrzeb ludności. Decyzje podjęte przez niego w ciągu ostatnich pięciu tygodni nie satysfakcjonują opozycji. – Nie nazwałbym tego zmianami – mówi „Rz” Eleno Oviedo, który spędził 26 lat w więzieniu na Kubie, a teraz działa w mającej siedzibę w Miami organizacji Plantados Until Freedom and Democracy in Cuba. – Komputer bez dostępu do Internetu to tylko maszyna do pisania, a nie żaden środek komunikacji, nie mówiąc o tym, że trzeba go kupić za dolary, tak jak komórkę. Raul Castro robi to wyłącznie po to, by utrzymać się u władzy. Nabiera Kubańczyków, tak jak robił jego brat – dodaje Oviedo.