Kolejne komunikaty oraz wypowiedzi szefa Międzynarodowego Komitetu Olimpijskiego Thomasa Bacha brzmią momentami irracjonalnie. Organizatorzy igrzysk na każdym kroku podkreślają, że zmiana terminu imprezy nie wchodzi w grę.
Plan rezerwowy nie istnieje, sportowcy powinni się przygotowywać do zawodów najlepiej jak potrafią i „nie ma powodu do podejmowania drastycznych decyzji".
Premier Japonii Shinzo Abe zapewnia, że za organizatorami murem stoją przywódcy krajów z G7, ale pytania o to, czy wsparcie dotyczy rozpoczęcia igrzysk w terminie, już ignoruje. Jego zapewnienia nie przekonują nawet rodaków. Według sondażu Kyodo News 69,9 procent ankietowanych Japończyków nie wierzy, że tegoroczna impreza odbędzie się zgodnie z planem.
Cios dla gospodarzy
Nawet jeśli epidemia w kraju organizatora do dnia rozpoczęcia imprezy wygaśnie, niczego to nie zmienia, bo przyjadą ludzie z całego świata. Walka o medale bez udziału kibiców nie wchodzi w grę (straty na biletach mogłyby sięgnąć 1 mld dol.), a przy 11 tysiącach uczestników i kilku milionach fanów igrzyska to przepis na katastrofę.