Rz: Po posiedzeniu Rady Bezpieczeństwa ONZ Stany Zjednoczone, Wielka Brytania, Francja i Niemcy wezwały Rosję, by przestała wspierać separatystyczne republiki – Abchazję i Osetię Południową. Jak pan to ocenia?
Siergiej Markow: Ta deklaracja jest politycznym błędem, przebłyskiem oznak mentalności z czasów zimnej wojny, próbą zatuszowania własnej pomyłki w związku z uznaniem niepodległości Kosowa. Tłumaczono nam, że sprawa Kosowa nie powinna być precedensem dla Abchazji. Nie wyjaśniono jednak, dlaczego. Tymczasem ta republika, moim zdaniem, ma znacznie większe prawo do uzyskania suwerenności niż Kosowo.
Czy stanowisko USA, Wielkiej Brytanii, Francji i Niemiec w sprawie zbuntowanych prowincji Gruzji pogorszy ich stosunki z Rosją?
Nie pogorszy. Przywódcy tych krajów już wcześniej wiedzieli, że dążymy do wsparcia Abchazji i Osetii Południowej. Co więcej, obawiali się, że uznamy ich niepodległość. Nam przecież chodzi o to, by pomóc mieszkańcom republik, które cierpią w wyniku gruzińskiego embarga.
Dlaczego właśnie teraz Rosja próbuje zacieśniać kontakty z władzami Abchazji i Osetii Południowej?