Atak potężnego tropikalnego żywiołu był dla mieszkańców południowej Birmy całkowitym zaskoczeniem. Właśnie dlatego rozmiary zniszczeń są tak ogromne – niczego nie udało się zabezpieczyć, a ludzie nie zdążyli się ewakuować. Według najnowszych, oficjalnych danych znaleziono ponad 22 tysiące ciał, a 41 tysięcy osób uznano za zaginione.
Rozmiary klęski mogłyby być znacznie mniejsze. Okazuje się, że meteorolodzy z sąsiednich Indii na 48 godzin przed atakiem żywiołu ostrzegli birmańskie władze. – Powiedzieliśmy im wszystko. Gdzie cyklon Nargis uderzy i jaka będzie jego siła – oświadczył B.P. Yadav z Indyjskiego Departamentu Meteorologicznego.
Organizacja ta na zlecenie ONZ zajmuje się śledzeniem pojawiających się w południowo-wschodniej Azji cyklonów. – Nasza praca polega na tym, żeby zawczasu ostrzec przed nadejściem żywiołu. Tak też było w tym przypadku. Władze Birmy miały wystarczająco dużo czasu, aby podjąć niezbędne kroki, na przykład ewakuację – podkreślił B.P. Yadav.
Wojskowa junta nie tylko nie zadała sobie trudu, aby ostrzec obywateli przed nadchodzącym niebezpieczeństwem, ale po przejściu cyklonu pozostawiła ich bez pomocy. A ta jest niezbędna, ponieważ sytuacja panująca na zalanych terenach jest krytyczna.
Setki tysięcy pozbawionych dachu nad głową ludzi koczują w prymitywnych warunkach na niezalanych przez wodę częściach lądu. Według świadków ocaleli brodzą po zniszczonych, pełnych rozkładających się ciał, polach ryżowych. Brakuje świeżej wody, żywności i lekarstw. W każdej chwili może wybuchnąć epidemia.