Przeciwnicy aborcji złożyli w brytyjskiej Izbie Gmin kilka odrębnych poprawek do obowiązującej, bardzo liberalnej ustawy. Największe szanse miała propozycja skrócenia terminu dopuszczalności przerywania ciąży z obecnych 24 do 22 tygodni. Inne poprawki mówiły o 20, 16, a nawet 12 tygodniach.
Laburzystowski premier Gordon Brown wypowiedział się przeciwko jakiejkolwiek zmianie, podczas gdy lider opozycyjnych konserwatystów David Cameron wsparł poprawkę przewidującą termin 22-tygodniowy.
– Myślę, że trudno utrzymać możliwość dokonywania aborcji w momencie, w którym dziecko jest już zdolne samo przeżyć – powiedział lider prawicy w brytyjskiej telewizji. Po serii głosowań trwających do późnej nocy deputowani odrzucili wszystkie poprawki.
To właśnie najświeższe doniesienia na temat szans przeżycia wcześniaków rozpaliły na nowo spór między obozami pro-life i pro-choice. Według przeciwników aborcji lekarze są dziś w stanie utrzymywać przy życiu coraz więcej wcześniaków poniżej 24. tygodnia od poczęcia. Zwolennicy utrzymania obecnych regulacji przywoływali z kolei wyniki badań uniwersytetu w Leicester, według których w ciągu ostatniej dekady nie doszło do zwiększenia przeżywalności takich płodów. W badaniach wykazano, że w 2006 roku przeżywało 52 proc. wcześniaków 24- i 25-tygodniowych, podczas gdy w 1995 roku – 40 proc. Jednakże wśród wcześniaków 23-tygodniowych nie zanotowano postępu: zarówno obecnie, jak i dekadę wcześniej przeżywa jedna czwarta z nich. Naukowcy wskazali też, że dzieci te mają poważne kłopoty zdrowotne wynikające z braku rozwiniętych płuc i mózgów w momencie urodzenia.
Brytyjskie stowarzyszenia lekarskie, pielęgniarskie i naukowe opowiedziały się przeciw zmianie ustawy. Ograniczenie możliwości aborcji do 20. tygodnia poparł jednak m.in. prof. Stuart Campbell, ceniony w Wielkiej Brytanii pionier badań ultrasonograficznych.