Staliśmy się ważnym graczem

Nie o ropę nam chodziło – przekonuje były prezydent Aleksander Kwaśniewski

Publikacja: 28.06.2008 06:58

Staliśmy się ważnym graczem

Foto: Fotorzepa, MW Michał Walczak

RZ: Pięć lat temu podjął pan decyzję o wysłaniu żołnierzy do Iraku. To było dobre posunięcie?

Aleksander Kwaśniewski:

Tak. Iracka misja była ważna dla Polski, dla budowania jej prestiżu, oraz istotna dla Iraku i bezpieczeństwa w tym kraju. Polacy mogą być dumni. Misja była naprawdę trudna i wyrażam szacunek dla żołnierzy, którzy brali w niej udział. Oczywiście nie rozwiązała ona wszystkich problemów. Pokazała też, że choć USA oraz ich sojusznicy są w stanie wygrać wojnę nawet w trudnych miejscach na świecie, dużo trudniej jest wygrać pokój. Udało się jednak zrobić krok naprzód.

Decyzję o misji podejmowaliśmy niedługo po atakach z 11 września 2001 roku – wydarzeniu, które wstrząsnęło światem. Amerykanie poprosili nas o wejście do koalicji antyterrorystycznej, w której udział uważam za słuszny i niezbędny, zarówno wtedy, jak i obecnie. Oprócz nas byli w niej nasi sojusznicy z Wielkiej Brytanii, Hiszpanii, Włoch, Australii i innych krajów. Z pewnością nie była to decyzja łatwa. Jednak chcę podkreślić, że gdy kilka lat po wysłaniu polskich wojsk do Iraku spotkałem się ze Zbigniewem Brzezińskiem, bardzo zdecydowanym przeciwnikiem amerykańskiego zaangażowania w Iraku, usłyszałem, że choć krytykuje Amerykanów za udział w misji w Iraku, to uważa, że Polska podjęła słuszną decyzję. Stała się istotnym partnerem na arenie międzynarodowej, którym nie była wcześniej i nie byłaby, gdybyśmy nie zgodzili się na udział w irackiej operacji.Nawet krytyka, która nas spotykała ze strony Paryża czy Berlina, budowała rangę Polski. Gdybyśmy nie wzięli udziału w irackiej misji, to mówiłoby się o Francji i Niemczech jako o przeciwnikach tej operacji, a o nas nikt by wspomniał. Bylibyśmy na marginesie światowych wydarzeń. A tak weszliśmy do grona liczących się graczy.

O tym, że Irak ma broń masowego rażenia, poinformował pana ówczesny sekretarz stanu USA Colin Powell. Czuje się pan oszukany?

My wszyscy – choć pewnie zwłaszcza on – czujemy się wprowadzeni w błąd. Okazało się, że trzeba mieć bardzo ograniczone zaufanie do informacji wywiadowczych. Dla polityków to zła wiadomość, bo przecież muszą oni posługiwać się instrumentami do zdobywania wiadomości, takimi jak służby, a te powinny być godne zaufania. Ta informacja nie była jednak trafiona.

Iraccy politycy po obaleniu Saddama Husajna zapewniali Polaków, że nie zapomną o tym, kto udzielał Irakowi pomocy. Tymczasem Polacy nie czerpią zysków z ropy, a na kontrakty mogą liczyć Francuzi, których prezydent Jacques Chirac w 2003 r. ganił Polskę za nieskorzystanie z okazji, by siedzieć cicho w sprawie Iraku.

Nasze zaangażowanie w Iraku wynikało z konieczności budowy sojuszu antyterrorystycznego i naszego zrozumienia dla argumentu, że międzynarodowe zagrożenie może dotyczyć też Polski. Oczywiście, chcielibyśmy uczestniczyć w projektach rekonstrukcji Iraku. Pamiętajmy jednak, że w tej sprawie pięć lat to wcale nie jest długo, bo ten kraj jeszcze długo będzie odbudowywał swoją gospodarkę. Po trzecie, Polska jest dosyć bezradna, jeśli chodzi o przełożenie polityki na biznes. Przecież nie chodzi tylko o Francję w Iraku. Gdy Polacy słusznie mówią o prawach człowieka w Chinach, Francuzi robią tam wielomiliardowe interesy. My staramy się o wspólną unijną politykę z Rosją, a wielkie kontrakty zawierają tam Niemcy, Francuzi czy inni. Podejście tamtych krajów jest dużo bardziej bezwzględne lub wręcz cyniczne. Być może jesteśmy za bardzo przywiązani do wartości.

Może jesteśmy zbyt naiwni?

Może to i naiwność, choć piękna, bo służąca najwyższym wartościom. Nie ulega wątpliwości, że jednym z problemów Polski w wymiarze czysto praktycznym jest to, jak wykorzystać dobrą polską politykę zagraniczną w celach ekonomicznych. Choć boję się, że z naszym biznesem jest jak z piłkarzami i nie mamy kim walczyć, to na pewno trzeba to poprawić. I tu pomóc może misja iracka.

2008 rok to dobry moment na wycofywanie się z Iraku?

Dobrze, że już się wycofujemy i że możemy przekazać dowodzenie nad tymi regionami irackim władzom. Bo obiecaliśmy, że przychodzimy do Iraku, by oddać go potem Irakijczykom, a nie z kolonialną misją. Nie chcieliśmy być w tym kraju przez długie lata.

Dziesiątki lat chciałyby być w Iraku USA. To kolonialna polityka?

Nie. To polityka konieczności. Irak jest szczególnym państwem, podzielonym na różne społeczności, które powstały w wyniku różnych międzynarodowych decyzji politycznych. Wojska międzynarodowe będą mogły się wycofać tylko wtedy, gdy lukę po nich wypełnią struktury bezpieczeństwa i polityki. Pięć lat nie wystarczyło i uważam, że międzynarodowa obecność w Iraku będzie konieczna raczej dłużej niż krócej. Kandy- dat na prezydenta John McCain powiedział kiedyś, że może to być 50-letnia lub nawet stu-letnia obecność. Może był zbytnim pesymistą, ale niewiele dziś wskazuje na to, by między- narodowe wojska mogły szybko Irak opuścić. Byłoby jednak dobrze, by USA zyskały dla swej obecności mandat ONZ.

RZ: Pięć lat temu podjął pan decyzję o wysłaniu żołnierzy do Iraku. To było dobre posunięcie?

Aleksander Kwaśniewski:

Pozostało 97% artykułu
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1023
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1022
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1021
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1020
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1019