Platforma krytykuje swojego europosła i zapowiada wyciągnięcie wobec niego konsekwencji.
Awantura wybuchła we wtorek, gdy niemiecka telewizja RTL pokazała grupę europosłów, którzy podpisali listę obecności w PE i z walizkami udali się na lotnisko. Wśród nich był Zwiefka. Podpis wystarczy, by dostać 284 euro diety, choć na obradach posła nie było.
W materiale RTL tłumaczył, że czeka na niego praca w okręgu wyborczym, więc prawa nie złamał. Wczoraj wieczorem w TVN 24 europoseł PO oskarżył niemiecką stację o manipulację. Twierdził, że poseł może opuścić Parlament nawet minutę po podpisaniu się na liście. Co innego twierdzą urzędnicy PE. – Poseł jest uprawniony do otrzymania dziennej diety tylko pod warunkiem, że spędzi cały dzień na terenie Parlamentu – mówi „Rz” Ralph Pine z biura prasowego PE. Jeśli jest w drodze do domu, ma dyżur w swoim biurze poselskim w kraju czy uczestniczy w całodziennych konferencjach, dieta mu nie przysługuje. PE nie ma jednak możliwości weryfikowania, co poseł robi. Jedynym dowodem obecności na posiedzeniu jest wpisanie się na początku dnia do tzw. rejestru. Poseł Zwiefka, jak wielu innych, z tego korzysta. – To zachowanie absolutnie skandaliczne – komentował wczoraj szef Klubu PO Zbigniew Chlebowski i zapowiedział wyciągnięcie konsekwencji.
Europosłowie bronią kolegi. – Nie zawinił – uważa Marcin Libicki z PiS. – W piątek w PE nic się nie dzieje, ten dzień wszyscy poświęcają na wyjazdy, dieta należy się również za czas spędzony poza Parlamentem. Tę opinię powtarzają inni posłowie PE. Nie wszyscy chętnie rozmawiają pod nazwiskiem. – To dzieje się za cichym przyzwoleniem Parlamentu – opowiada jeden z polskich eurodeputowanych. – W piątek w PE sekretarz generalny wystawia rejestr centralny już o siódmej rano, bo wszyscy wiedzą, że wyjazd zajmuje dużo czasu.
Poseł ma prawo do dziennej diety, tylko gdy spędzi cały dzień na terenie PERalph Pine z biura prasowego PE