Wybory parlamentarne na Białorusi nie będą ani wolne, ani demokratyczne. Jeśli wyniki głosowania zostaną sfałszowane, Białorusini powinni wyjść na ulice, a przywódcy sił demokratycznych zrezygnować z kandydowania – mówił Aleksander Kazulin, jeden z liderów białoruskiej opozycji, wypuszczony 16 sierpnia na wolność po dwóch latach spędzonych w kolonii karnej.
Kazulin jest przekonany, że otoczenie prezydenta Aleksandra Łukaszenki nie dopuści, by w białoruskiej Izbie Reprezentantów znalazł się choćby jeden przedstawiciel „prawdziwej opozycji”. – W parlamencie znajdą się ludzie, na których administracja Łukaszenki będzie mogła wywierać wpływ – powiedział Kazulin. Zaapelował do wspólnoty międzynarodowej, by przestała „pobłażać” białoruskiemu reżimowi. – Łukaszenko jest wyzwaniem dla cywilizowanego świata. Jeszcze większym zagrożeniem jest jego system. Trzeba to zrozumieć – podkreślił.
Były więzień polityczny opowiadał dziennikarzom, że nadal jest inwigilowany przez KGB. Telefony jego i jego rodziny są na podsłuchu.Aleksander Kazulin trafił do kolonii karnej w Witebsku po wyborach prezydenckich w 2006 roku. Został skazany na pięć i pół roku pozbawienia wolności za organizowanie protestów przeciwko administracji Łukaszenki. Jego uwolnienia żądały Unia Europejska i USA.
Dziś wyszli na wolność dwaj inni białoruscy opozycjoniści – Andrej Kim i Siarhiej Parsiukiewicz – podał portal Karta’97.
Parsiukiewicz, przedsiębiorca z Witebska, został skazany w kwietniu na dwa i pół roku więzienia za rzekome pobicie milicjanta w mińskim areszcie, Kim – na półtora roku za udział w proteście przedsiębiorców i pobicie milicjanta.