Po gruzińskim ataku w nocy z 7 na 8 sierpnia na Cchinwali przedstawiciele najwyższych rosyjskich władz mówili o dwóch tysiącach cywilów zabitych przez Gruzinów. Później liczba ta malała. Na stronie internetowej „Genocid Osetii” nadal figuruje informacja o 1400 ofiarach podana przez prezydenta tej samozwańczej republiki Eduarda Kokojty’ego.
Tbilisi od początku twierdziło, że te dane są nieprawdziwe. Pierwszą organizacją pozarządową, która zbadała sprawę, była Human Rights Watch. Jej przedstawiciele dotarli do Cchinwali 13 sierpnia.
– Każda śmierć to o jedną śmierć za dużo, ale doniesienia o 2 tysiącach zabitych były bardzo przesadzone – mówi „Rz” Georgi Gogia z HRW.– Nasza ekipa odwiedzała szpitale w Osetii Południowej. Zebrane przez nas informacje wskazują, że bardziej prawdopodobna jest liczba podawana przez rosyjskie władze, które mówią o 133 zabitych. Cchinwali nie jest też wcale tak zniszczone, jak to pokazano w rosyjskiej telewizji – dodaje.
133 osoby cywilne zostały zabite w Osetii Południowej (według komunikatu władz rosyjskich)
Mimo to Moskwa podtrzymuje oskarżenie o ludobójstwo. Prezydent Dmitrij Miedwiediew, występując 26 sierpnia z oświadczeniem o uznaniu niepodległości Abchazji i Osetii Południowej, dowodził, że Gruzja chciała przyłączyć Osetię „poprzez totalne wyniszczenie całego narodu”. Sprawą zajęła się rosyjska prokuratura. Kierujący śledztwem Aleksander Bastrykin mówił niedawno, że „przestępstwa gruzińskiej armii na ziemi południowoosetyjskiej” można porównać jedynie z „bestialskimi działaniami faszystów podczas wojny”.