Pierwsza kula przeszyła drzwi wejściowe domu Hudsonów w Chicago i trafiła brata aktorki, 29-letniego Jasona. Potem napastnik (lub napastnicy) wdarł się do środka. Jason został trafiony jeszcze wiele razy, podobnie jak jego matka, 59-letnia Darnell Donerson. Sześcioletniego siostrzeńca gwiazdy wywieziono w nieznanym kierunku skradzionym rodzinie jeepem.
Policja natychmiast wszczęła śledztwo. Nie wyklucza, że podłożem zbrodni były porachunki rodzinne. Aresztowała ojczyma porwanego chłopczyka – Williama Balfoura. Mężczyzna był wcześniej karany, między innymi za usiłowanie zabójstwa i kradzieże samochodów. Na razie nie postawiono mu zarzutów. Wiadomo jednak, że był skłócony z rodziną. Został wyrzucony z domu, wciąż kłócił się z żoną o samochód. Miał grozić, że odbierze jej synka.
Matka uprowadzonego chłopca – Julian nie wierzy jednak w winę męża. Na konferencji prasowej nie wspomniała o nim słowem. Zwróciła się natomiast z apelem do porywaczy. „Proszę, wypuście moje dziecko. Wiem, że on żyje. Wypuście go na ulicę, posadźcie na krawężniku. Na pewno ktoś go zauważy i mu pomoże” – prosiła Julian Hudson.
Jennifer Hudson na wieść o tragedii natychmiast przyleciała do Chicago z Tampy na Florydzie. Pomogła w identyfikacji ciał. Gdy aktorka stała się sławna i zamożna (zdobyła Oskara za rolę w „Dreamgirls”) namawiała rodzinę, by wyniosła się z biednej, murzyńskiej dzielnicy, w której dorastała. Matka jednak stanowczo się temu sprzeciwiła. Nie chciała, by sukces córki zmienił jej dotychczasowe życie. Choć do masakry w domu Hudsonów doszło w biały dzień, sąsiedzi tak przywykli do strzałów, że nie zwrócili na nie uwagi.
27-letnia Jennifer Hudson znana jest jako zagorzała zwolenniczka Baracka Obamy, który przez wiele lat mieszkał w Chicago. Na konwencji Partii Demokratycznej Hudson odśpiewała hymn Stanów Zjednoczonych. – Gdy usłyszeliśmy z żoną o tej straszliwej tragedii, omal nie pękły nam serca – powiedział demokratyczny kandydat na prezydenta. I zapewnił, że modli się o powrót porwanego chłopca do domu.