[b]Rz: Od lat współpracuje pan z amerykańskimi dyplomatami. Jak oceniłby pan dwie kadencje ekipy George’a W. Busha?[/b]
Witold Waszczykowski: Bardzo niejednoznacznie, bo były to dwie bardzo różne kadencje. Pierwsza upłynęła pod wpływem traumy i szybkiej odpowiedzi na atak z 11 września. Reakcja ta w niektórych regionach została odebrana jako arogancka i doprowadziła do tego, że część sojuszników Ameryki zwątpiła, czy była przeprowadzona z rozmysłem. Republikanie zwłaszcza w Iraku popełnili szereg błędów, przez które wielu członków administracji Busha straciło posady. Niektóre wynikały z faktu, że była to operacja bez precedensu, ale inne po prostu z braku dobrego przygotowania. Druga kadencja była już zupełnie inna. Amerykanie wyciągnęli wnioski z porażek i skandali, poprawili taktykę w Afganistanie i w Iraku. Bliski Wschód stał się stabilniejszy i szkoda, że Polska zakończyła udział w irackiej operacji.
[b]Ale Polska była długo obecna w Iraku i zgodziła się na tarczę antyrakietową. Gdy negocjował pan z Amerykanami, czuł pan przychylność republikańskiej administracji, czuł, że Bush lubi Polaków?[/b]
Na pewno Bush polubił Polaków. Życzliwie odnosił się do naszego udziału w koalicji antyterrorystycznej. Wiele razy wspominał o udziale Polski w projekcie tarczy antyrakietowej. Oczywiście nasz kraj wybrano głównie z powodu trajektorii lotów rakiet balistycznych, ale ważny był też fakt, że jesteśmy postrzegani w USA jako kraj przyjazny. Zwłaszcza druga kadencja Busha była udana dla relacji polsko-amerykańskich.
[b]Choć nie wykorzystaliśmy wielu szans wynikających z lepszych kontaktów z Białym Domem. [/b]