– Pamiętamy o wielkim głodzie, bo o tym zapomnieć nie można. Przecież dotknął nasze najbliższe rodziny: dziadków, babcie – mówi „Rz” Larysa Wermińska, szefowa polskiego pisma „Mozaika Berdyczowska”.
– Opowiadali nam o nim nasi ojcowie, nasze matki. To było straszne. Wiem o Polakach, którzy wówczas umarli – dodaje Stanisław Kostecki, prezes Związku Polaków na Ukrainie.
Według danych ze źródeł radzieckich w wyniku wielkiego głodu z lat 1932 – 1933 na Ukrainie zmarło 21 tys. Polaków. Trudno powiedzieć, jaka była rzeczywista liczba ofiar. Są badacze, którzy podają na przykład 60 tys. (z około pół miliona). W każdym razie było to proporcjonalnie mniej niż Ukraińców.
– Polacy mieszkali głównie na ówczesnym zachodzie kraju, czyli na dzisiejszej Ukrainie centralnej – Wołyniu żytomierskim, Podolu. Tam na szczęście ratowały ich lasy, gdzie szukali jagód, oraz rzeki, w których można było łowić ryby. W skali całej Ukrainy najbardziej ucierpiała bezleśna strefa stepowa, czyli okolice Chersonia, Mikołajowa, Zaporoża i Dniepropietrowska, a tam polskich wsi było niewiele – mówi prof. Henryk Stroński z Uniwersytetu Tarnopolskiego.
Opowieści pamiętających tamte czasy Polaków po prostu przerażają. – W miastach było trochę lepiej. Moja babcia Stanisława Orłowska opowiadała mi, jak głodni i wychudzeni mieszkańcy okolicznych wsi usiłowali znaleźć coś do jedzenia w Berdyczowie. A nasza cukrownia wyrzucała odpady, melasę. Zdesperowani jedli tę melasę i umierali – mówi Larysa Wermińska.