Stolica Zachodniego Brzegu Jordanu Ramallah. Na głównym placu al Manara stoi kilka policyjnych radiowozów i jeepów służb bezpieczeństwa. O maski samochodów opierają się umundurowani Palestyńczycy i zza szkieł ciemnych okularów uważnie lustrują przechodniów. Założone na bakier berety, karabiny AK-47 w rękach, u boku bambusowe pałki. Podobnie jest na odchodzących od placu ulicach. Na każdym rogu widać charakterystyczne granatowe i zielone mundury.
Miasto wygląda tak, jakby panował w nim stan wojenny. Każda większa grupa ludzi budzi zainteresowanie policjantów. Są legitymowani i proszeni o natychmiastowe rozejście się do domów. – To z obawy przed Hamasem. Tylko w kilku ostatnich dniach siły bezpieczeństwa rozpędziły kilka demonstracji solidarności ze Strefą Gazy zorganizowanych przez tę organizację – opowiada właściciel sklepu z islamskimi chustami, dywanami i naczyniami przypominającymi lampę Alladyna.
Z ustawionego w kramie kasetowego magnetofonu Sanyo zawodzi jazgotliwe arabskie disco, które wtapia się w zgiełk ulicy. Nadużywane przez palestyńskich kierowców klaksony, pokrzykiwania ulicznych handlarzy, śmiech dzieci i ryk osłów, najpopularniejszego – po kilkunastoletnich, poobijanych mercedesach – środka transportu na terenie Autonomii Palestyńskiej.
[srodtytul]Wspólny okupant[/srodtytul]
Na Zachodnim Brzegu Jordanu władzę sprawuje świecka, umiarkowana organizacja Fatah, śmiertelny wróg islamskiego Hamasu ze Strefy Gazy. Jej biura znajdują się w dzielnicy rządowej, w tym samym miejscu, gdzie ministerstwa i siedziba prezydenta Autonomii Mahmuda Abbasa. Ta część miasta jest ściśle chroniona przez doborowe jednostki. Przed budynkami stoją lśniące nowością i czarnym lakierem metalic potężne terenowe nissany.