Przybyłym na miejsce zaskoczonym funkcjonariuszom wyznał, że w 1977 roku zastrzelił swojego sąsiada, 20-letniego Jimmy’ego Carrolla. Sądził bowiem, że Carroll dobierał się do jego żony.

Wyznanie umierającego człowieka ostatecznie zamknęłoby sprawę mordu sprzed 32 lat, gdyby nie to, że skruszony morderca... nieoczekiwanie wyzdrowiał. Diagnoza przedstawiona mu przez lekarzy okazała się błędna. Po wyjściu ze szpitala został natychmiast aresztowany przez policję. Teraz czeka go proces i grozi mu nawet kara śmierci. Sprawa zelektryzowała amerykańskie media. Okazuje się, że po dokonaniu zabójstwa morderca uciekł z Tennessee do Oklahomy, gdzie zamieszkał pod zmienionym nazwiskiem (jego prawdziwe nazwisko brzmi James Brewer). Anderson – wraz z żoną Dorothy – należał do najbardziej szanowanych obywateli w miasteczku Shawnee. Był aktywnym członkiem jednego z lokalnych Kościołów protestanckich. Założył nawet klub wspólnego czytania Biblii.