Do strzelaniny doszło wczoraj wczesnym popołudniem w bazie Camp Liberty, kilka kilometrów od centrum Bagdadu. Żołnierz wszedł do budynku poradni psychologicznej na terenie bazy i zaczął strzelać na oślep.
Pięciu wojskowych zginęło, trzech kolejnych zostało rannych. Jak na na razie nie wiadomo, czy ofiary pracowały w poradni, czy byli to pacjenci. Sprawca został schwytany. Motywy jego działania jak na razie nie są znane. – Zbadanie tej sprawy zajmie co najmniej kilka dni – zapowiedział rzecznik Pentagonu Bryan Whitman. Sekretarz obrony USA Robert Gates zapewniał, że wyjaśnienie okoliczności strzelaniny należy do priorytetów Departamentu Obrony. – Jesteśmy bardzo zaniepokojeni tragiczną śmiercią naszych żołnierzy – podkreślił Gates.
Wczorajsza strzelanina przyniosła więcej ofiar wśród amerykańskiego personelu wojskowego niż ostatni zamach bombowy. 10 kwietnia zamachowiec-samobójca kierujący ciężarówką zdetonował ładunki wybuchowe, zabijając pięciu amerykańskich żołnierzy w Mosulu na północy kraju.
Zdaniem ekspertów do tego typu incydentów wśród żołnierzy stacjonujących w Iraku i Afganistanie dochodzi coraz częściej. Mnożą się także samobójstwa. Według amerykańskiego resortu obrony 20 procent weteranów wracających z tych misji cierpi na zespół stresu pourazowego.
Również wczorajsza strzelanina może być wynikiem stresu. – To, co się stało w bazie Camp Liberty, przekonało mnie o tym, że musimy zwiększyć nasze wysiłki, by wesprzeć żołnierzy cierpiących na stres. Często wielokrotnie wyruszają na trudne misje. To poważne obciążenie psychiczne – oświadczył przewodniczący Kolegium Połączonych Sztabów admirał Mike Mullen.