Przez trzy dni obradowało w Turynie 41 rektorów reprezentujących ponad 200 europejskich uczelni. Spotkanie nazwali „akademicką G8”. Radykalne włoskie organizacje postanowiły przerwać ich obrady. Zmobilizowały studentów z Włoch i zagranicy pod hasłem protestu przeciwko zamienianiu edukacji w prywatny biznes dla uprzywilejowanych i przerzucaniu skutków kryzysu finansowego na studentów. Gospodarz, rektor turyńskiej politechniki profesor Francesco Profumo, zaprosił delegację protestujących na salę obrad z prawem głosu, ale studenci nie skorzystali z tej propozycji.
Do pierwszych starć doszło w poniedziałek. Zatrzymanych zostało dwoje młodych Greków. Podczas walk z policją złamała rękę Eleona Forenza, sekretarz KC Partii Odnowy Komunistycznej. Obawy, że studencką demonstrację wykorzystają anarchiści i zawodowi zadymiarze, potwierdziły się we wtorek. Siedem tysięcy młodych ludzi z pałkami, gaśnicami i w motocyklowych kaskach ruszyło na policję broniącą dostępu do wydziału architektury turyńskiego uniwersytetu, gdzie kończyli obrady rektorzy. Zdemolowali kilka sklepów i banków. Policja odparła atak. Kilkunastu demonstrantów zatrutych gazem łzawiącym przewieziono do szpitala. Wśród demonstrantów byli młodzi Baskowie, Brytyjczycy i Niemcy, przypuszczalnie z bojówek alterglobalistycznego Czarnego Bloku, a także włoscy lewicowi anarchiści z tzw. centrów socjalnych, czyli zaangażowana politycznie młodzież okupująca puste budynki.
Policja podejrzewa, że starcia nie miały wiele wspólnego z uniwersyteckim szczytem, a były jedynie rekonesansem anarchistów przed planowanymi na ogromną skalę protestami podczas lipcowego szczytu G8 pod zniszczoną w wyniku trzęsienia ziemi Aquilą. W Turynie mieszka70 tysięcy studentów, ale tylko kilkuset wzięło udział w demonstracji.
Zdaniem politologów sprawdziła się prognoza, że włoska skrajna lewica, która wypadła z parlamentu po ubiegłorocznych wyborach, będzie zabiegała o popularność na ulicy, prowokując zamieszki.