W Ameryce – kraju założonym i zdominowanym przez protestantów (stanowią ponad połowę populacji) – do wyznania katolickiego przyznaje się około jednej czwartej ludności. Wśród najważniejszych instytucji amerykańskiego życia publicznego jest jedna, gdzie katolicy są w zdecydowanej większości. To Sąd Najwyższy.
Katolikami jest pięciu z dziewięciu członków tej niezwykle wpływowej instytucji – poczynając od jej przewodniczącego Johna Robertsa. Jeśli nominacja Soni Sotomayor zostanie zatwierdzona przez Senat, a nic nie wskazuje na to, by miało być inaczej, katolicy będą mieli w Sądzie dwie trzecie głosów.
W kraju, w którym nie tak dawno John F. Kennedy – jedyny katolik zasiadający w Gabinecie Owalnym – musiał tłumaczyć się narodowi ze swego wyznania, taka dominacja może się wydać zaskakująca. A przynajmniej niepokojąca dla protestanckiej większości.
– Katolicka superwiększość w Sądzie Najwyższym powinna wywoływać wśród protestantów mieszane uczucia. Z jednej strony katoliccy sędziowie zwykle podzielają tradycyjne chrześcijańskie wartości, z drugiej ta sytuacja świadczy o malejącym wpływie i wigorze protestantyzmu w życiu publicznym – twierdzi protestancki teolog Jordan Ballor. Jak zauważa, tylko jeden z dziewiątki sędziów jest protestantem (pozostała dwójka to wyznawcy judaizmu).
Nominacja pani Sotomayor nie wywołała jednak lawiny uwag na temat jej wyznania. „Nie wydaje się, by wielu ludzi na kulturowej i religijnej lewicy specjalnie się tym przejmowało czy obawiało nadchodzącej fali teokracji” – stwierdził specjalizujący się w sprawach religii publicysta Terry Mattingly.