Północnoeuropejska wyspa od lat spełnia standardy członkostwa w UE. Wraz z Norwegią i Liechtensteinem tworzy z Unią Europejską Obszar Gospodarczy, którego obywatele mogą swobodnie się przemieszczać, osiedlać, nabywać ziemię i podejmować pracę. Islandia płaci nawet na fundusze pomocowe dla krajów mniej rozwiniętych, jak Polska. Jedyny powód, dla którego w przeszłości mieszkańcy wulkanicznej wyspy odrzucali ideę członkostwa w UE, to unijna polityka rybołówstwa. Islandczycy bali się, że unijne przepisy ograniczą im korzystanie z bogactw morza, które stanowią poważną część dochodu narodowego. Ostatni kryzys gospodarczy zachęcił jednak Islandczyków do schowania się pod opiekuńcze skrzydła UE, a w przyszłości również strefy euro. 16 lipca parlament w Rejkiawiku zaakceptował wniosek o wejście kraju do Unii.
To wymaga jednak zgody wszystkich państw UE, a niespodziewanie wątpliwości zgłosiła Holandia. – Rozwiązanie problemu banku Icesave zachęci nas do szybkiego rozpatrzenia wniosku Islandii o wejście do UE. Pokaże, że Islandia poważnie traktuje unijne dyrektywy – oświadczył holenderski minister spraw zagranicznych Maxime Verhagen w wypowiedzi cytowanej przez agencję AFP. Chodzi o dyrektywę przewidującą gwarancje dla klientów upadającego banku na poziomie 20 tys. euro na rachunek.
Verhagen spotkał się ze swoim islandzkim odpowiednikiem, którego zachęcał do szybkiego zaakceptowania projektu ustawy przewidującej odszkodowania dla zagranicznych deponentów, którzy utracili pieniądze w wyniku nacjonalizacji islandzkich banków. Projekt, który musi być jeszcze zaakceptowany przez parlament, przewiduje wypłatę 1,3 mld euro na rzecz Holandii i 2,6 mld euro na rzecz Wielkiej Brytanii w okresie między 2016 i 2024 rokiem. Obywatele tych krajów lokowali pieniądze w islandzkich instytucjach finansowych. Było to 200 tys. Brytyjczyków i 120 tys. Holendrów. Skorzystali oni z ofert banku internetowego Icesave będącego własnością Landesbanki. Teraz zarówno Landesbanki, jak i dwa inne islandzkie banki przestały istnieć i na ich gruzach powstały nowe instytucje finansowe. Rząd je dokapitalizował i zamierza przekazać prywatnym inwestorom.
Rząd w Rejkiawiku, pod wodzą socjaldemokratycznej premier Johanny Sigurdardottir, przejął władzę po upadku konserwatywnego gabinetu, który został oskarżony o brak nadzoru nad instytucjami finansowymi. Trzy wspomniane banki islandzkie zaangażowały się na dużą skalę w dziwne machinacje finansowe i miały zagraniczne aktywa na poziomie 60 mld euro, czterokrotnie przekraczającym wartość dochodu narodowego maleńkiej Islandii.
[i]Anna Słojewska z Brukseli[/i]