Konkubinat może drogo kosztować. Przekonał się o tym mieszkaniec Tyrolu, którego była narzeczona podała do sądu po rozpadzie ich pięcioletniego związku. Zażądała zwrotu pieniędzy, które w niego „zainwestowała”.
Kobieta twierdzi, że go karmiła i ubierała oraz płaciła czynsz za ich wspólne mieszkanie w Wiedniu, by mógł spokojnie skończyć studia prawnicze. W zamian miał jej obiecać, że gdy znajdzie pracę, będzie ją utrzymywał. Do tego jednak nigdy nie doszło. Związek się rozpadł. Kobieta wyliczyła, że wydała na partnera około 25 tysięcy euro. Sąd pierwszej instancji przyznał jej rację. Uznał bowiem, że choć para nie podpisała umowy o zwrot wyłożonych pieniędzy, mężczyzna wzbogacił się kosztem byłej partnerki. „Dzięki niej szybciej skończył studia i zwiększył swoje szanse na rynku pracy. Można więc powiedzieć, że wykorzystał ją finansowo” – napisali sędziowie w uzasadnieniu wyroku.
[wyimek]12,5 tys. euro ma zwrócić mieszkaniec Tyrolu byłej narzeczonej za jedzenie, ubranie i czynsz [/wyimek]
Mężczyzna – który już pracuje – złożył apelację. Sąd apelacyjny uchylił wyrok. Kobieta zwróciła się wtedy do Sądu Najwyższego. Ten potwierdził wczoraj decyzję sądu pierwszej instancji. Mężczyzna ma zwrócić byłej konkubinie 12, 5 tys. euro – połowę tego, co wydała na jego utrzymanie. Według sądu pieniądze kobiety miały zapewnić mężczyźnie szybkie zakończenie studiów. „Z punktu widzenia prawa wykracza to poza normalną pomoc finansową. Skarżąca ma więc prawo do zwrotu części poniesionych kosztów” – argumentował sąd.
Zdaniem ekspertów taki wyrok może doprowadzić do lawiny skarg od rozczarowanych kochanek i kochanków, którzy uważają, że stracili finansowo na nieudanym związku. – W końcu każdy w jakimś stopniu pomaga ukochanemu finansowo, a w dzisiejszych czasach większość związków kończy się rozpadem – tłumaczy „Rz” austriacki prawnik i ekspert prawa rodzinnego dr Thomas Gerner, do którego też zgłasza się coraz więcej osób, które żyły w związkach nieformalnych. – Coraz mniej osób decyduje się na małżeństwo. Żyją jednak w stałych związkach i inwestują w partnerów. Chcą mieć takie same prawa jak byli małżonkowie w chwili rozwodu – dodaje ekspert.