Piotr Halicki/Onet: Podjąłeś decyzję, że w związku z pandemią koronawirusa Pol'and'Rock Festival w tym roku jednak nie odbędzie się w tradycyjnej formie plenerowej imprezy. Wahałeś się jednak dość długo, w międzyczasie ogłaszając kolejnych wykonawców. Co cię ostatecznie przekonało do decyzji, że jednak należy w tym roku zrezygnować?
Jurek Owsiak: Jako Fundacja WOŚP od samego początku włączyliśmy się do walki z koronawirusem. To już półtora miesiąca, jak intensywnie działamy. Wiele informacji na temat pandemii koronawirusa mamy więc z pierwszej ręki. Aktualnie wysyłamy osobiste pakiety ochronne dla pogotowia ratunkowego. Nasza wiedza na temat tego, ile ci ludzie mają pracy i jak wygląda stan epidemii pozwoliła nam podjąć taką decyzję.
Czekaliśmy chwilę, bo chcieliśmy zweryfikować wiadomości, i te oficjalne, i te, które trafiały do nas od lekarzy i personelu medycznego. Wynika z nich, że niestety epidemia ma się dobrze - w tym złym znaczeniu. Maj, czerwiec, lipiec nie są miesiącami, w których będzie wygasała. Wręcz przeciwnie, szczyt zachorowań mamy jeszcze przed sobą. To skłania nas do podjęcia decyzji o wycofaniu się z organizacji festiwalu w tradycyjnej formie, bo jest to po prostu niebezpieczne i zagraża zdrowiu.
Jeżeli dobrze rozumiem, zastanawialiście się nad tym od początku, tylko chcieliście pogłębić swoją wiedzę, by podjąć bardziej świadomą decyzję?
W sumie od początku epidemii podejrzewaliśmy, że to będzie niemożliwe. Kanclerz Niemiec czy premier Holandii urzędowo stwierdzili, że do końca sierpnia odwołane są wszystkie festiwale czy wydarzenia sportowe. Pomyśleliśmy, że nie będziemy czekać na takie oficjalne ogłoszenie u nas. Jesteśmy wręcz zdziwieni, że komunikaty rządowe nie mówią o stanie nadzwyczajnym, bo przecież on jest, jeżeli chodzi o zdrowie Polaków. Więc ogłosiliśmy, że już z decyzją o Festiwalu nie czekamy, nie stwarzamy żadnych złudzeń.