Ciało Brendy, brazylijskiego transwestyty, który utrzymywał się z prostytucji, znaleziono w jego mieszkaniu w piątek rano. Obok leżała butelka po whisky. Udusił się dymem, a policja nie ma wątpliwości, że pożar wywołano specjalnie. W umywalce leżał mokry laptop, a przy drzwiach stały spakowane walizki. W ubiegłym tygodniu ktoś napadł na Brendę pod domem.

O morderstwie mówią wszystkie włoskie media, bo Brenda był zamieszany w polityczno-obyczajowy skandal, którym miesiąc temu żyły całe Włochy. Jego głównym bohaterem był Piero Marrazzo, niegdyś znany dziennikarz telewizji RAI, a od czterech lat gubernator (z ramienia lewicowej Partii Demokratycznej) ważnego regionu Lacjum ze stolicą w Rzymie. W lipcu 51-letni Marrazzo został przyłapany – i sfilmowany – przez karabinierów w mieszkaniu innego prostytuującego się brazylijskiego transwestyty, Natalie. Na stole znaleziono kokainę. Karabinierzy zaczęli szantażować polityka, a ten, zamiast zgłosić sprawę policji, wystawił im trzy czeki po 20 tys. euro. Na ślad szantażu dzięki podsłuchowi telefonicznemu wpadli koledzy szantażystów prowadzący inne dochodzenie. Karabinierzy trafili za kratki, a Marrazzo złożył rezygnację. Szantażyści nie zrealizowali czeków, bo myśleli, że zarobią więcej, sprzedając film prasie brukowej za 200 tys. euro. Jednak nie było chętnych. Należący do rodziny Berlusconich tygodnik „Chi” też odmówił, a premier zadzwonił do Marrazzo, by go ostrzec, jednak sprawa wyszła na jaw tydzień później.

Prokuratura rozpoczęła śledztwo. Jak się okazało, gubernator od kilku lat korzystał z usług seksualnych brazylijskich transwestytów. Ich rola jest zresztą dość zagadkowa – niewykluczone, że współpracowali z szantażystami. Marrazzo przyznał, że kilkakrotnie spędzał noc z Brendą. Ten, podobnie jak inni transwestyci, w wywiadach prasowych twierdził, że Marrazzo nie był jedynym politykiem, który korzystał z jego usług.

Podejrzenie o udział w szantażu padło i na handlarzy kokainą. Diler zaopatrujący w narkotyki Marrazzo zmarł na atak serca. Aresztowani karabinierzy twierdzili, że to właśnie on był autorem filmu z Marrazzo.

Przyjaciel Brendy zeznał, że transwestyta obawiał się o własne życie i zamierzał wrócić do Brazylii. Spakowane walizki w domu denata zdają się potwierdzać tę hipotezę, a utopiony w umywalce laptop może świadczyć o tym, że znajdowały się w nim kompromitujące kogoś materiały.