– Wiem, że wielu wątpi dziś, czy zmiana jest możliwa, albo sądzi, że ja nie potrafię jej przeprowadzić. Nigdy jednak nie mówiłem, że zmiana będzie łatwa lub że mogę sam wszystko zrobić – podkreślał w środę Barack Obama, przypominając swoje hasło z kampanii wyborczej. W swoim pierwszym orędziu o stanie państwa, transmitowanym przez wszystkie krajowe stacje telewizyjne w najlepszym czasie antenowym, apelował do Amerykanów, by nie tracili wiary w sukces. – Ja się nie poddaję. Zacznijmy na nowo realizować nasze marzenia i umacniać nasze państwo – zachęcał.
Prezydent wyciągnął wnioski z przegranych przez demokratów wyborów do Senatu w Massachusetts i zajął się sprawami, które najbardziej martwią Amerykanów. Dwie trzecie trwającego ponad 70 minut orędzia poświęcił gospodarce. – Miejsca pracy muszą być naszym priorytetem – oświadczył nagrodzony owacją na stojąco zarówno przez demokratów, jak i republikanów. Oklaski rozlegały się jednak głównie tylko po stronie demokratów, którzy – zgodnie z niepisanym zwyczajem – energicznie zrywali się z miejsc co kilka zdań.
Obama znów postawił sobie ambitne cele, nie zważając na to, że republikanie mogą zablokować w Senacie praktycznie każdą ustawę. Wzywał do uchwalenia uznanej już za „martwą” reformy systemu opieki zdrowotnej, a także do zaostrzenia przepisów dotyczących działalności banków. Wezwał do współpracy republikanów, zapowiadając regularne spotkania z partią opozycji.
[srodtytul] Coś dla gejów, coś dla ekologów[/srodtytul]
Obama nie zapomniał o najbardziej liberalnych wyborcach. – W tym roku będę wraz z Kongresem i wojskowymi pracował nad uchyleniem prawa, które nie pozwala homoseksualnym Amerykanom służyć krajowi, który kochają – obiecał. Zniesienie wprowadzonej 17 lat temu zasady „Don’t ask, don’t tell” (Nie pytaj, nie mów), która pozwala służyć gejom w armii, jeśli nie chwalą się orientacją seksualną, nie będzie jednak łatwe. Gdy prezydent wypowiadał te słowa, kamery pokazały kamienne twarze siedzących w pierwszych rzędach generałów. Wielu oficerów jest przeciwnych wprowadzaniu takiej zmiany w czasie, gdy USA uwikłane są w dwie wojny.