Po poniedziałkowym aresztowaniu 50 wojskowych podejrzanych o próbę obalenia rządu władze uznały, że mają dość dowodów, aby postawić zarzuty kilku dowódcom. Czterech admirałów, generał i dwóch pułkowników zostało oskarżonych o udział w spisku o kryptonimie „Młot Pneumatyczny”. Jego kulisy na początku stycznia ujawniła gazeta „Taraf”. Z opublikowanych przez nią dokumentów i zapisów rozmów wynika, że armia chciała dokonać zamachów na dwa meczety oraz wywołać spór z Grecją, która miałaby zostać sprowokowana do strącenia tureckiego samolotu. Kiedy Turcja pogrążyłaby się w chaosie, wojsko przejęłoby władzę. Jeden z oskarżonych, emerytowany generał Cetion Dogan, przekonuje, że przygotowywano się jedynie na atak ze strony ekstremistów, a większość dokumentów została sfabrykowana.
[srodtytul]Napięcie rośnie[/srodtytul]
– Zarzuty mają mocne podstawy. Jeśli podczas procesu nie zostaną popełnione błędy, ta sprawa uruchomi lawinę, która zmieni układ sił w kraju. Po raz pierwszy od wielu dekad kontrolę nad armią mogą przejąć cywilne władze – mówi „Rz” Yavuz Baydar, komentator anglojęzycznej gazety „Today’s Zaman”.
W nocy z wtorku na środę dowódcy zwołali nadzwyczajne spotkanie i ostrzegli, że „sytuacja jest bardzo poważna”. Komunikat został potraktowany jako sygnał, że wojsko może bronić swojej niezależności. Premier Recep Tayyip Erdogan natychmiast wezwał do siebie ministrów sprawiedliwości i spraw wewnętrznych. „Zamierzacie zorganizować pucz?” – pytała na pierwszej stronie gazeta „Taraf”.
– Mam nadzieję, że żołnierze nie wyjdą z koszar. W przeszłości dowódcy też już wydawali groźne pomruki. Jedyne, co mogą teraz robić, to apelować do władz: nie idźcie tą drogą – przekonuje „Rz” Fadi Hakura, ekspert ds. Turcji z brytyjskiej Chatham House.