Do hiszpańskiego parlamentu trafił projekt reformy kodeksu karnego, traktujący kupno organów jako przestępstwo, nawet gdy przeszczep został dokonany za granicą.
Niedawno wielkie poruszenie w Hiszpanii wywołał opisany przez gazetę „El Pais” przypadek mężczyzny chorego na raka, który za 130 tys. euro dostał nową wątrobę w szpitalu w Chinach. Chociaż mogła ona zostać uzyskana nielegalnie lub pochodzić od straconego więźnia, nikt nie odważył się atakować pacjenta, na którym hiszpańscy lekarze postawili krzyżyk (nie kwalifikował się do przeszczepu). Czy byłby ścigany, gdyby przeszedł operację po reformie prawa?
Podczas odbywającej się w Madrycie konferencji poświęconej transplantologii chiński wiceminister zdrowia Huang Jiefu przyznał, że 90 proc. narządów pozyskiwanych od martwych dawców dostarczają straceni więźniowie. Że istnieje handel organami i turystyka transplantacyjna. Zebrał oklaski, gdy wspomniał o możliwości zniesienia kary śmierci, co – podkreślał – pozbawi Chiny organów do przeszczepu. Przyznał też, że chęć zysku lub bieda skłaniają niektórych jego rodaków do sprzedaży nerki. To niezgodne z prawem, ale podejrzanie wysoki (45 proc.) odsetek organów do przeszczepu od żywych dawców (w Hiszpanii 10 proc.) dowodzi, że proceder kwitnie.
W kwietniu przed sądem w Pekinie rozpocznie się pierwszy proces handlarzy organami. Czterem osobom grozi do pięciu lat więzienia.