Korea Północna po raz kolejny zaprzeczyła w piątek, jakoby to ona storpedowała południowokoreański okręt wojenny. Do zdarzenia doszło 26 marca. Zginęło wtedy 46 południowokoreańskich marynarzy. Była to największa na Południu wojskowa katastrofa od zakończenia wojny z Koreą Północą w 1953 roku.
W czwartek międzynarodowa komisja badająca przyczyny katastrofy ogłosiła w Seulu, że winny jest Phenian. – Są na to niezbite dowody. Torpedę, która zatopiła „Czonan”, wystrzeliła północnokoreańska łódź podwodna – powtórzyła podczas piątkowej wizyty w Tokio sekretarz stanu USA Hillary Clinton.
Korea Północna jest oburzona i już zagroziła, że odpowie wojną na każdą próbę jej ukarania. Według Phenianu to Seul sfabrykował dowody. – Jako dowód pokazali fragmenty aluminium niewiadomego pochodzenia – powiedział jeden z urzędników.
W piątek w Seulu odbyło się pierwsze od ponad roku nadzwyczajne posiedzenie Rady Bezpieczeństwa Narodowego. Prezydent Li Mjung Bak uznał na nim działania Phenianu za prowokację i pogwałcenie Karty Narodów Zjednoczonych, a także złamanie rozejmu z 1953 roku, który zakończył wojnę na półwyspie. Mimo to prezydent zapowiedział, że będzie działał rozważnie. – Ten incydent jest zbyt poważny, dlatego musimy potraktować go z ostrożnością – oświadczył.
Według ekspertów Korea Południowa mogła odpowiedzieć militarnie już w marcu, ale tego nie zrobiła w obawie przed wybuchem wojny. Poza tym Li Mjung Bakowi zależy na dyplomatycznych rozwiązaniach, bo tylko wtedy może liczyć na to, że więcej państw poprze jego starania o to, aby Rada Bezpieczeństwa ONZ ukarała Phenian ostrzejszymi sankcjami. Decyzję w tej sprawie Seul ma podjąć w przyszłym tygodniu.