76-letni Rachimow złożył pełnomocnictwa po długich bataliach z Kremlem. Jakiś czas temu zapowiedział, że nie zamierza pozostawać u władzy na kolejną kadencję, gdy jesienią przyszłego roku wygaśnie obecna. Dlatego media w napięciu oczekiwały przedterminowej dymisji weterana. Sygnałów o tym, że na linii Moskwa – Ufa trwa nerwowe przeciąganie liny, było aż nadto.
W telewizji i ogólnorosyjskich mediach, zwłaszcza w rządowej „Rosyjskiej Gazecie” zaczęły się pojawiać materiały atakujące syna Rachimowa, Urała, baszkirskiego deputowanego i jednocześnie lokalnego wpływowego biznesmena. Oskarżano go o korupcję i liczne przekręty, zawłaszczanie majątku państwowego. Było jasne, że dni Rachimowa są policzone, ale baszkirski lider nie zamierzał odchodzić bez walki. Marzył wprawdzie, że Kreml pozwoli mu wyznaczyć swojego następcę, ale skończyło się tylko na gwarancjach, finansowych i majątkowych, oraz immunitecie. Pełniącym obowiązki prezydenta Baszkirii został Rustem Chamitow, główny menedżer zarządzającej rosyjskimi elektrowniami wodnymi firmy RusHydro.
[srodtytul]Element szerszej kampanii[/srodtytul]
Rachimow rządził Baszkirią od 20 lat. Najpierw jako przewodniczący Rady Najwyższej w tej republice położonej na południowo-wschodnim krańcu europejskiej części Rosji, a od 1993 jako prezydent. – W tym czasie stworzył autorytarny system władzy, który, chociaż zachowywał pozory pluralizmu i wielopartyjności, opierał się na jednym człowieku – mówi „Rz” politolog Aleksiej Makarkin.
Jego dymisja to nie jednorazowa fantazja Kremla, ale element prowadzonej od pewnego czasu szerszej kampanii. W ramach wymiany regionalnych kadr poleciały już głowy kilku gubernatorów weteranów, którzy w ciągu długoletnich rządów potrafili zbudować sobie silną pozycję w swoich regionach i wywalczyć sporą autonomię od centrum, jednocześnie kontrolując i czerpiąc zyski z miejscowych przedsiębiorstw. Jednak Rachimow, obok prezydenta sąsiedniego Tatarstanu Mintimera Szajmijewa, był postacią wręcz symboliczną.