Po dwóch latach od wojny gruzińsko-rosyjskiej sytuacja na Kaukazie Południowym wciąż nie została uregulowana. Moskwa wykorzystała rocznicę, by podkreślić, że zajętego w sierpniu 2008 roku stanowiska zmieniać nie zamierza. – Decyzje podjęte przez Rosję dwa lata temu były trudne, ale te dwa lata pokazały, że były konieczne – ocenił. Jego zdaniem dały one republikom szansę rozwoju i uchroniły je przed „likwidacją narodów drogą ludobójstwa”.
Spotkanie z Kokojtym było kolejnym akapitem przesłania do społeczności międzynarodowej. Wcześniej Dmitrij Miedwiediew odwiedził w Abchazji drugiego nieuznawanego przez świat (z wyjątkiem Rosji, Wenezueli, Nikaragui i Nauru) prezydenta Siergieja Bagapsza i wypił herbatę z wprowadzonymi tam po wojnie rosyjskimi żołnierzami. Potem Rosja ogłosiła, że umieściła w Abchazji rakiety obrony powietrznej S-300.
Kokojty zapewniał Miedwiediewa, że dzięki Rosji naród Osetii Południowej „od dwóch lat żyje nowym życiem”, a finansowana przez Rosję odbudowa infrastruktury trwa nieprzerwanie. Jednak akurat w tej sprawie Moskwa ma do Kokojtego sporo zastrzeżeń, chociaż podczas oficjalnych rozmów z ust Dmitrija Miedwiediewa nie padła na ten temat ani jedna uwaga.
Eksperci od dawna alarmują, że duża część pieniędzy wysyłana z Moskwy do Cchinwali po drodze „przepada”, a plan robót jest realizowany z poważnymi opóźnieniami.