W Berlinie zebrała się wczoraj pierwszy raz w nowym składzie rada fundacji Ucieczka, Wypędzenie, Pojednanie powołana decyzją Bundestagu w celu zbudowania w stolicy Niemiec muzeum wypędzeń. – To posiedzenie założycielskie, na którym przedstawiona zostanie koncepcja przyszłego miejsca pamięci stanowiąca podstawę dalszych dyskusji – powiedział “Rz” przed rozpoczęciem obrad niemiecki sekretarz stanu ds. kultury Bernd Neumann.
Rada zaczyna pracę niemal od zera. Po nowelizacji ustawy zespół został w tym roku powiększony do 21 osób. Był to wynik sprzeciwu szefa niemieckiej dyplomacji Guida Westerwellego, który nie zgodził się, by w radzie zasiadała Erika Steinbach, szefowa Związku Wypędzonych (BdV). W zamian za jej wykluczenie BdV otrzymał sześć miejsc w radzie zamiast trzech. Oprócz przedstawicieli wypędzonych są w niej również reprezentanci Bundestagu, rządu, Kościołów, a także dwaj dyrektorzy niemieckich muzeów.
Członkowie rady otrzymali 28-stronicowy dokument z projektem koncepcji przyszłego miejsca pamięci wypędzeń. Jest w nim propozycja przedstawienia wysiedleń Niemców po II wojnie światowej w zestawieniu z ponad 30 przypadkami przymusowych wysiedleń i czystek etnicznych w XX wieku.
– Jeżeli tryb prac nad przyszłym muzeum nie zmieni się w sposób zasadniczy, nie będziemy w tym projekcie uczestniczyć – powiedział “Rz” Salomon Korn, wiceprzewodniczący wpływowej organizacji żydowskiej. Ma zastrzeżenia do udziału w pracach przedstawicieli Związku Wypędzonych (BdV). Zdaniem Neumanna rada może kontynuować działalność bez udziału środowiska żydowskiego.
Wczorajszej dyskusji towarzyszyła wymiana opinii na temat składu nowej, 15-osobowej rady naukowej fundacji. – Zabiegamy o udział historyków z Polski, Czech i z innych krajów – tłumaczył biskup Hans-Jochen Jaschke.