W losowaniu wybrano właśnie tego francuskiego robotnika, który filmowany przez dziesiątki kamer stacji telewizyjnych przebił młotem pneumatycznym ostatni odcinek skały. Kilka minut później francuskie środki przekazu ogłosiły z euforią: „Anglia przestała być wyspą! ” A przez wybity otwór Cozette wymienił się flagą narodowa z uśmiechniętym kolegą brytyjskim.
Wszystko to odbywało się głęboko pod kanałem La Manche. A wywiercono zaledwie pierwszy z trzech tuneli tworzących Chunnel Tunnel łączących Anglię z Francją i z kontynentem europejskim - tzw. tunel serwisowy, używany przez pracowników technicznych i w razie potrzeby do ewakuacji i działań ratunkowych.
W każdym razie było to historyczne osiągnięcie, bo od wieków nie udało się zrealizować podobnego projektu. Czasami brakowało pieniędzy, ale także z powodu sprzeciwów wojskowych brytyjskich, którzy obawiali się ewentualnej inwazji z kontynentu. Nic więc dziwnego, że w obecnym kontrakcie z francusko-brytyjską spółką Eurotunnel znajduje się - według źródeł francuskich - tajna klauzula, która przewiduje zamknięcie tego szlaku w razie konfliktu między obu krajami.
Z psychologicznego punktu widzenia, lądowe połączenie z kontynentem oznaczało dla Brytyjczyków upadek koncepcji „splendid isolation”, która zakładała trzymanie się z daleka od problemów europejskich. Już w czasach napoleońskich sporządzono pierwsze plany budowy takiego tunelu, ale zbrojne konflikty ciągle nie pozwalały na ich realizację. Dopiero w połowie XX wieku pojawił się nowy impuls ze strony b. premiera Winstona Churchilla.
Dla Francuzów najważniejszym było sprostanie wyzwaniu technologicznemu. Ale podobnie jak z innymi wielkimi projektami - Kanałem Sueskim czy ponaddźwiękowym samolotem Concorde — także i ten okazał się początkowo fiaskiem komercyjnym zwłaszcza dla licznym drobnych udziałowców, których akcje straciły całą wartość.