O sprawie przypomniały w grudniu portal „Ukraińska Prawda” oraz gazeta „Weczirni Wisti”. Okazją były informacje o zatrudnieniu męża pani Herman w Służbie Bezpieczeństwa Ukrainy.
Serhij Herman przebywał w Polsce jako sowiecki dyplomata w latach 80. i 90. Po rozpadzie ZSRR pracował najpierw w Gdańsku, później był pierwszym sekretarzem i radcą ambasady Ukrainy w Warszawie.
– W lecie lub na jesieni został szefem Departamentu Informacyjnego i Analitycznego Zabezpieczenia SBU – napisały „Weczirni Wisti”.
Zdaniem gazety żona dyplomaty – obecnie wiceszefowa administracji prezydenta Wiktora Janukowycza – była pod koniec lat 80. agentką KGB o pseudonimie Teresa. Jej zadaniem było m.in. zbieranie informacji o kontaktach gdańskich struktur podziemnej „Solidarności” z działaczami niepodległościowymi z Ukrainy i Łotwy. Charkowski portal Glavnoje już w styczniu ub. roku pisał, że Herman donosiła na działaczy „Solidarności” i opublikował kopię dokumentu, który miał być dowodem jej agenturalnej działalności. Chodzi o notatkę sporządzoną na podstawie doniesień agenta „Teresa” przez naczelnika III wydziału V oddziału Zarządu KGB w obwodzie lwowskim z 13 marca 1988 r. Stwierdzono w niej, że agent złożył „doniesienie o związkach (dysydenta – red.) Wiaczesława Czornowiła z podziemnymi organizacjami ukraińskiego burżuazyjnego nacjonalistycznego kierunku w Pribałtyce”.
– Jak mogłam donosić do KGB na ludzi „Solidarności”, jeśli po raz pierwszy do Polski przyjechałam w 1983 roku, a w Gdańsku byłam od 1998 roku? – śmieje się Hanna Herman.