Wysoka przedstawiciel ds. polityki zagranicznej i bezpieczeństwa Catherine Ashton zamierza się w przyszłym tygodniu wybrać z misją do Kairu, aby spotkać się z wiceprezydentem Omarem Sulejmanem oraz z przedstawicielami wszystkich ugrupowań opozycji, w tym z Braćmi Muzułmanami. Egipskie władze próbowały jednak przełożyć wizytę na przyszły miesiąc. MSZ ostrzegał, że żaden z najważniejszych polityków nie będzie miał czasu na spotkanie z wysłanniczką UE, bo mają bardzo napięty kalendarz w związku z sytuacją wewnętrzna.
Urzędnicy Komisji Europejskiej mówią nieoficjalnie, że odwołanie wizyty nie wchodzi w rachubę. – Jeśli z jakiegoś powodu w Kairze uznają, że przyjazd jest niemożliwy, będzie to sygnał dla całej UE, która jest głównym partnerem Egiptu. Jak można jej kazać czekać miesiąc? – pyta jeden z urzędników. Oficjalne wypowiedzi są bardziej dyplomatyczne. – Oczywiście, aby wizyta doszła do skutku, egipskie władze muszą też tego chcieć i muszą wyrazić zgodę na przyjazd – stwierdziła Maja Kocijancic, rzeczniczka Catherine Ashton.
Zdaniem ekspertów nieprzyjęcie przedstawicielki Unii byłoby skandalem.
– Unia Europejska daje Egiptowi pół miliarda dolarów pomocy. Pani Ashton musi tam jechać i zacząć w bardziej zdecydowany sposób niż do tej pory egzekwować reformy – mówi “Rz” Nick Witney, ekspert European Council on Foreign Relations i były współpracownik poprzedniego szefa unijnej dyplomacji Javiera Solany.
Catherine Aston była krytykowana za spóźnione działania wobec Tunezji i Egiptu. Unia Europejska przez kilka dni nie była w stanie uzgodnić wspólnego stanowiska wobec wydarzeń na placu Tahrir. Inicjatywę przejęły Stany Zjednoczone, a w imieniu Europy zaczęły się wypowiadać Niemcy, Francja i Wielka Brytania. Kiedy te trzy kraje domagały się jak najszybszego odejścia Mubaraka, Bruksela wzywała do “kontrolowanego przekazania władzy”.