Guido Westerwelle robi wszystko źle – twierdzi publicznie Helmut Schmidt, były kanclerz, w którego opinie Niemcy wsłuchują się od lat. Jeszcze dalej idzie znany politolog Christian Hacke, który bez ogródek nazywa szefa niemieckiej dyplomacji „najgorszym ministrem spaw zagranicznych od czasów Ribbentropa". Trudno w Niemczech o bardziej druzgocącą krytykę. Joachim von Ribbentrop był przez siedem lat – do końca wojny – szefem dyplomacji Adolfa Hitlera.
„Westerwelle musi odejść dlatego, że nie reprezentuje odpowiednio interesów Niemiec" – udowadnia Christian Hacke w „Spieglu". Ma na myśli przede wszystkim decyzję ministra o wstrzymaniu się Niemiec od głosu w sprawie rezolucji nr 1973 Rady Bezpieczeństwa ONZ umożliwiającej działania militarne przeciwko reżimowi pułkownika Kaddafiego.
Motywów tej decyzji nie rozumie większość niemieckiego społeczeństwa, znanego z nastrojów pacyfistycznych. Przeważa opinia, że prowadzi ona do izolacji Niemiec na arenie międzynarodowej. Wprawdzie decyzję szefa dyplomacji zaaprobowała kanclerz Angela Merkel, ale to na Westerwellem skupia się krytyka elit politycznych. Helmut Schmidt zarzuca mu dodatkowo brak „jakiejkolwiek myśli europejskiej".
Dotyczy to zresztą także rządu Merkel, który – zdaniem Schmidta – w sprawach Unii zerwał z tradycyjną linią polityki europejskiej opartej na solidarności i odpowiedzialności Niemiec za losy integracji. Zamiast tego ma się kierować w swych działaniach wynikami sondaży.
Guido Westerwelle na zarzuty nie odpowiada. „W opinii niemieckich oraz zagranicznych dyplomatów Westerwelle poniósł porażkę" – pisze jednak „Spiegel". Tygodnik nie ma wątpliwości, że szef dyplomacji nie dotrwa na stanowisku do końca kadencji, czyli do jesieni 2013 roku.