Rok temu prezydenci Ukrainy i Rosji Wiktor Janukowycz i Dmitrij Miedwiediew podpisali umowę o stacjonowaniu rosyjskiej floty na Krymie do 2042 r. W zamian Ukraina miała otrzymywać tańszy gaz.
Wczoraj, w rocznicę ratyfikacji umowy przez parlamenty obu krajów, jej przeciwnicy i zwolennicy wyszli na ulice. Opozycyjna Nasza Ukraina zorganizowała przed gmachem Rady Najwyższej w Kijowie zjazd z udziałem tysiąca delegatów. – To druga ugoda perejasławska (podpisana w 1654 r. przez hetmana Bohdana Chmielnickiego, na mocy której Ukraina została włączona do Rosji – red.) – mówił przywódca partii Wiktor Juszczenko. Gdy był prezydentem, deklarował, że rosyjskie okręty powinny opuścić Krym do 2017 r., gdy kończy się umowa podpisana w 1997 r.
W Sewastopolu protestowali zaś aktywiści opozycyjnego Frontu Zmin. „Flota jest. Gdzie tańszy gaz?" – pytali przedstawicieli władz.
Zwolennicy Janukowycza pikietowali przed siedzibą jego administracji. „To była mądra decyzja" – twierdzili.