Konserwatysta Ben Zyskowicz stanął na czele parlamentu pod koniec kwietnia i od razu zabrał się do roboty. Fińskie media odnotowały właśnie, że próbuje wprowadzić zakaz palenia w gmachu parlamentu.
– Zawsze był bardzo aktywny. Dużo robi i jest bardzo widoczny. W fińskiej polityce działa już od 30 lat i nieraz mógł zostać ministrem, ale nie chciał. Cieszy się ogromnym szacunkiem i wielką popularnością. W kwietniowym wyborach osiągnął w Helsinkach wspaniały wynik – mówi „Rz" Kari Huhta, publicysta dziennika „Helsingin Sanomat".
Ben Zyskowicz w tym miesiącu skończy 57 lat. Urodził się w Helsinkach. Jego ojciec Abram był Żydem z Polski. Przed wojną mieszkał w Kielcach i jako jedyny z całej rodziny ocalał z Holokaustu. Był więźniem obozów w Majdanku i Sachsenhausen. Po wojnie wyjechał do Szwecji, a stamtąd w 1954 roku – gdy poznał matkę Bena, fińską Żydówkę – do Finlandii.
– Ojciec miał dziewięcioro rodzeństwa, które przed wojną założyło już rodziny. Nikt nie przeżył Holokaustu, ale on nie tracił nadziei i szukał ich za pośrednictwem Czerwonego Krzyża. Bezskutecznie. Dlatego dziś nie mam już w Polsce żadnej rodziny – wspomina w rozmowie z „Rz" Zyskowicz.
Nie mówi po polsku. – Ojciec zmarł, gdy byłem małym dzieckiem. Nie zdążył mnie nauczyć języka. Nie zdążył też opowiedzieć mi o rodzinie w Polsce. Słyszałem tylko, że ktoś zginął w getcie warszawskim. Mama opowiadała mi też, że ojciec przed wojną pracował w fabryce obuwia – mówi.