Do ataku doszło w Peszawarze, na północnym zachodzie Pakistanu. Wielu rannych znajdowało się w stanie krytycznym. Zamach składał się z dwóch faz. Pierwszy, niewielki ładunek eksplodował około 23.30 czasu lokalnego w centrum, gdzie znajduje się wiele hoteli i sklepów. Na miejsce przybyła policja, służby ratownicze i dziennikarze, zgromadzili się też gapie.
Wtedy w tłum wjechał na motocyklu zamachowiec-samobójca, detonując drugi, potężny ładunek. Spowodował jatkę, zniszczył też jeden z hoteli i pięć sklepów. – Wszędzie był ogień. Na ziemi leżało pełno zwęglonych ciał. Niektórzy ranni próbowali się odczołgać od miejsca eksplozji – relacjonował świadek Naeem Ahmed.
Podejrzenie od razu padło na talibów. Islamscy bojownicy zaprzeczyli jednak twierdzeniom, że stoją za zamachem. Podkreślili, że atakują wyłącznie obiekty rządowe i wojskowe.
Do zamachu doszło w dniu wizyty w Pakistanie dyrektora amerykańskiej agencji wywiadowczej CIA Leona Panetty. Spotkał się on z szefami wywiadu i armii Pakistanu. Po zabiciu przez Amerykanów w tym kraju Osamy bin Ladena al Kaida i talibowie zapowiedzieli serię ataków odwetowych. Realizują tę groźbę, regularnie przeprowadzając zamachy. Zabili m.in. prawie 100 osób w ataku na sztab oddziałów paramilitarnych oraz zamordowali saudyjskiego dyplomatę w Karaczi.